Dwudziestodwuletnia Hermiona Granger wróciła z kancelarii i opadła
na fotel, głośno wzdychając. Była zmęczona po ciężkim dniu pracy. Na jutro
umówiła się z koleżanką z czasów
szkolnych- Luną Lovegood. Znajoma poprosiła ją o spotkanie, jednak uprzedziła, że
nie w celach towarzyskich. Kobieta spojrzała na ogień trzaskający w kominku i
zastanawiała się, o co też może chodzić. Rozmyślania przerwała jej mała
dziewczynka o burzy brązowych loków i stalowych tęczówkach.
-Mamusiu, nareszcie wróciłaś!-za dzieckiem do pokoju weszła Ginny,
najlepsza przyjaciółka Hermiony.
-Cześć kochanie. Jak było z ciocią Ginny?
-Super! Zabrała mnie dzisiaj na spacer i na lody. Ale tęskniłam za
tobą.
-Ja za tobą też. Ginny, dziękuję, że zaopiekowałaś się małą.
Naprawdę nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła, jesteś wspaniałą
przyjaciółką.
-Nie ma za co. Ja będę już lecieć, do zobaczenia.
-No, trzymaj się i pozdrów Blaisa. - pocałowała przyjaciółkę w
policzek, która po chwili wyszła.
-Mamusiu, jutro masz wolne, prawda?- dziecko popatrzyło na nią
błagalnie swoimi dużymi oczami.
Za każdym razem gdy kobieta się w nich zagłębiała, powracały do
niej wspomnienia, o których wolałaby zapomnieć. Tym razem znowu tak było...
Zapukała do dormitorium chłopaka. Przyszła powiedzieć mu o
ciąży. Nie wiedziała, jak jej ukochany zareaguje, ale była pewna, że wszystko
im się ułoży. Na jej twarzy widniał uśmiech. Po chwili drzwi otworzyły się i
zobaczyła wysokiego blondyna. Chciała go pocałować na powitanie, jednak on ją
od siebie odepchnął.
-Coś się stało? Wiesz, Draco, muszę ci coś powiedzieć. Ja...
-Nie, Hermiono - przerwał jej- To ja muszę ci coś powiedzieć.
Niestety musimy przestać się spotykać. To nie miało sensu. Tak właściwie nigdy
cię nie kochałem. - wiedział, że wbija jej nóż w serce, ale nie miał innego
wyjścia. - Najlepiej będzie, gdy się rozstaniemy.
W jej oczach pojawiły się łzy, których nie potrafiła zatrzymać.
-Ty.., ty... Nienawidzę cię, rozumiesz?! Nie chcę cię już więcej
widzieć! - wybiegła z płaczem z jego dormitorium.
Zabolały go jej słowa. Ale wiedział, że postąpił słusznie i w ten
sposób ją ochroni. Kiedyś jej to jakoś wszystko wytłumaczy...
Oczy kobiety się zaszkliły. Nie mogła o tym myśleć. Mimo, że
minęły już cztery lata, ona nadal go kochała i zupełnie nie rozumiała jego
postępowania. Pokręciła głową. Musiała być silna, dla córki. Dla córki, o
której istnieniu on w ogóle nie wie.
-Niestety, jutro jestem umówiona z ciocią Luną. Ale obiecuję, że
pojutrze spędzimy cały dzień razem, ok?
-No dobrze.- mała Grace była lekko rozczarowana, ale zgodziła się
na taki układ.
-No, a teraz leć spać. - ucałowała dziewczynkę- Dobranoc.
***
Następnego dnia w kawiarni na Pokątnej Hermiona czekała
zniecierpliwiona na Lunę. Grace zostawiła pod opieką Ginny. Po chwili
blondynka się zjawiła i kobiety wymieniły serdeczne uściski.
-Luna! Tak dawno cię nie widziałam. Powiedz mi, jaki jest powód
tego spotkania?
-Cześć Hermiono. Może usiądziemy? Słyszałam, że masz własną
kancelarię prawniczą. Właśnie dlatego chciałam się spotkać. Mam do ciebie
prośbę.
-Jaką? - Hermiona nie kryła swojego zaciekawienia.
-Rozwodzę się z Teodorem. Chciałabym, żebyś była moim adwokatem.
Oczywiście zapłacę. Pomożesz mi?
-Oczywiście, że ci pomogę, ale właściwie czemu chcesz się z nim
rozwieść?
-Widziałam, jak całuje się z inną kobietą. - na to wspomnienie pod
jej powiekami pojawiły się łzy- Nie ma o czym rozmawiać, nie chcę go znać. Boję
się tylko, że nie będzie chciał dać mi rozwodu. On się tłumaczył, że to nic dla
niego nie znaczyło, że się upił i nawet nie pamięta, co się wtedy działo. Ja mu
nie wierzę, nawet jeśli ciągle powtarza mi, że mnie kocha. Tylko, że my mamy
małego synka. Na pewno bardzo to przeżyje. I chcę, by zamieszkał ze mną. Na
pewno nie oddam go Teodorowi.
-Obiecuję ci, że wygramy tę sprawę. Zrobię wszystko, co w mojej
mocy. Dostaniesz ten rozwód. - szatynka była zdeterminowana. Nienawidziła
mężczyzn, którzy są niewierni. Zwłaszcza, że wiedziała, jak to jest wychowywać
samotnie dziecko. - Na początku porozmawiam z jego prawnikiem. Może uda to się
załatwić jakoś w miarę ugodowo. Jeśli nie, to spróbuję dostać się do kobiety, z
którą cię zdradził i z nią porozmawiam. Może dowiem się czegoś więcej. Wiesz
kto to był?
-Widziałam ją z daleka, ale wiem, że chodziła z nami do szkoły.
Była wysoka, szczupła i miała blond włosy. Tyle mogę ci na jej temat
powiedzieć.
-Znajdę ją. Rozumiem, że Teodor wie już o rozwodzie i wynajął
prawnika?
-Tak.
-Umówię się z nim na sobotę. Muszę już iść, będziemy w kontakcie.
I głowa do góry, wszystko będzie dobrze.
-Ale Hermiono…. Jest coś jeszcze. Bo.. ja jestem w ciąży. Ale nie
chcę, żeby Teodor się o tym dowiedział. – szatynka tylko kiwnęła głową i
odeszła.
***
- No dobrze mamo, już trudno. Bawcie się dobrze.
Hermiona od dwóch godzin próbowała załatwić małej Grace opiekę.
Niestety, nikt nie mógł zostać z dziewczynką. Pozostało jej tylko wziąć małą na
spotkanie z prawnikiem Teodora. Mężczyzna będzie na nią czekał w Dziurawym
Kotle, ma go poznać po czerwonym kwiatku w butonierce.
-Grace! Ubieraj się. Wychodzimy. Dzisiaj idziesz ze mną. Tylko zachowuj
się tam grzecznie, żebym nie musiała ci zwracać uwagi.
-Dobrze mamo. - dziewczynka cieszyła się z tego, że pójdzie z
mamą. Zawsze chciała zobaczyć, jak wygląda jej praca.
Matka z córką weszły do Dziurawego Kotła. Kobieta zaczęła się
rozglądać i w końcu ujrzała jego... Nie widziała go 4 lata. Jego włosy
pociemniały, a rysy twarzy zaostrzyły się. Z niechęcią przyznała, że
wyprzystojniał. Miał na sobie czarny garnitur i co najgorsze... czerwonego
kwiatka w butonierce. Jej szczęka opadła w dół. Na pewno nie miała teraz
inteligentnego wyrazu twarzy.
'Nie, to nie może być prawda.'- powtarzała w myślach. 'Tylko nie
on'.
-Mamo?- z rozmyślań wyrwał ją głos córki.- Gdzie jest ten pan?
Głośno przełknęła ślinę. Mocno złapała córkę za rączkę. 'Co ma być,
to będzie.' - mruknęła i zaczęła kierować się w stronę jego stolika.
***
Rozglądał się z zainteresowaniem po pomieszczeniu. Wiedział, że
jego przeciwniczką będzie kobieta. Był bardzo ciekawy, kim ona jest i jak
będzie wyglądać. Do tej pory nie zauważył żadnej, która zwróciłaby jego uwagę.
On miał swój ideał, który nie zmieniał się od kilku lat... Znowu zaczął o niej
myśleć. Robił to praktycznie codziennie odkąd się rozstali. Teraz już wiedział,
że popełnił wtedy ogromny błąd. Stracił szansę na szczęście. Nigdy by tego nie
zrobił, gdyby nie jego ojciec. Groził, że jeśli nie zerwie kontaktów z
Hermioną, zabije ją i jej rodziców. Wtedy uważał, że nie ma innego wyjścia.
Była dla niego najważniejsza i bał się, że ją straci. Teraz, po śmierci ojca,
doszedł do wniosku, że to najgłupsza rzecz, jaką zrobił. Niestety w tej chwili
nic na to nie poradzi.
Odwrócił głowę w stronę wejścia i ją zobaczył. Nie mógł w to
uwierzyć. Zmierzała w jego kierunku. Czy to możliwe, że to ona jest tym drugim
prawnikiem? Jednocześnie bał się i pragnął rozmowy z nią. W jednej sekundzie
wszystkie uczucia do niej powróciły. Zdziwił go widok dziecka u jej boku. Z
tego co wiedział od Blaisa nikogo sobie nie znalazła po rozstaniu. Poczuł
ukłucie w sercu na myśl, że ma dziecko z innym. W końcu kobieta znalazła się
przy jego stoliku.
-Dzień dobry panie...? - udawała, że widzi go pierwszy raz na
oczy.
-Malfoy.- spojrzał na nią odważnie i pocałował ją w rękę.- Miło
panią widzieć pani...?
-Granger.
-Widzę, że nie ma pani obrączki na palcu. To znaczy, że jest pani
samotna? To dziwne, że taka piękna kobieta nie znalazła sobie partnera.
-Myślę, że to nie jest pana sprawa, panie Malfoy.- syknęła- Z tego
co wiem, to przyszliśmy tu rozmawiać o interesach.
-Ach tak. To dlaczego przyprowadziła pani na to spotkanie
dziecko?- uniósł do góry jedną brew.
- Wiem, że to nieprofesjonalne, ale niestety nie znalazłam dla
niej opieki na dzisiaj. Widzi pan, wychowuję ją sama, a jej ojciec nawet nie
wie o jej istnieniu.
Mężczyzna dopiero teraz przyjrzał się uważnie dziewczynce. Miała
burzę brązowych loków, ten sam zadarty nosek, co matka i malinowe usta. 'Mała
Granger'.-pomyślał. Ale jej oczy nie dawały mu spokoju. Były
stalowoszare. Zupełnie takie jak jego. I jeszcze te słowa, które odbijały się
echem w jego głowie: "Jej ojciec nie wie o jej istnieniu." To nie
może być jego dziecko, ona na pewno by mu o tym powiedziała.
-Cześć. - zwrócił się do dziewczynki- Mam na imię Draco. A ty?
-Grace. - uśmiechnęła się do niego- Znasz moją mamę?
-Tak, nawet całkiem dobrze. Ale twojego taty niestety nie.
-Nic dziwnego. Nawet ja go nie znam. Mama mówi, że zostawił nas i
nie wróci, ale sobie poradzimy. Moja mamusia to dzielna kobieta.
-Może już tego wystarczy, co?- Hermiona wtrąciła się do rozmowy-
Po co ci te informacje? Daj nam święty spokój.
-Grace, mogłabyś wyjść na chwilę pobawić się na placu zabaw?
Chcialbym porozmawiać z twoją mamą. Będziemy cię obserwować przez okno.
-No dobrze. - dziecko pobiegło na plac zabaw, a dorośli zostali
sami.
Draco przeszywał wzrokiem Hermionę, która czuła się bardzo
zakłopotana.
-Czemu mi nie powiedziałas? - zapytał w końcu po chwili milczenia.
-Zrozum mnie, zostawiłeś mnie, tak było lepiej.
-Nie, nie rozumiem. Powinienem zrobić ci teraz awanturę, ale
jednak sam sobie zawiniłem.
-Ja naprawdę chciałam ci wszystko powiedzieć. Pamiętasz dzień, w
którym mnie porzuciłeś?- to było głupie pytanie. Doskonale pamięta ten dzień.
Pokiwał głową. - Przyszłam do twojego dormitorium, bo dowiedziałam się o ciąży
pół godziny wcześniej...
Był zszokowany tą informacją. Czuł się podle, a w myślach wyzywał
się od najgorszych.
-Na-naprawdę?
-Tak. - mówiła to wszystko nadzwyczaj spokojnie, ale w jej głosie
wyczuwało się ból i rozpacz.
Poczuł się jak najgorszy dupek. Wolałby, żeby na niego krzyczała, byle
tylko nie słyszeć smutku w jej głosie.
-Przepraszam.- wyszeptał.
-Nie chcę do tego wracać. To tylko twoja wina, to ty wybrałeś.
Myślałam, że chociaż trochę mnie kochałeś, ale jak widać się myliłam. Mieliśmy
rozmawiać o interesach, ale widzę już, że się nie dogadamy. I wcale nie
zamierzam rezygnować z tej sprawy. Wręcz przeciwnie, zrobię wszystko, żeby
wygrać. Do zobaczenia na sali sądowej, panie Malfoy. - wyszła z lokalu i
skierowała się w stronę pobliskiego placu zabaw. -Grace, idziemy.
-Tak szybko? Mamo, a kim był ten pan?
-Nikt ważny. - powiedziała kobieta łapiąc dziewczynkę za rękę i po
chwili się teleportowały.
***
Wrócił do domu kompletnie pijany. Po rozmowie z Hermioną został w
Dziurawym Kotle i opróżnił kilka butelek Ognistej. Nie mógł uwierzyć w to, że
ma córkę. W dodatku kiedy zobaczył ukochaną wszystkie jego wspomnienia
powróciły ze zdwojoną siłą. Wiedział, że ta sprawa może wiele zmienić w jego
życiu. Ale postanowił, że skoro już ją spotkał, nie zaprzepaści tego.
Zrobi wszystko, by ją odzyskać. Wyjął z
kieszeni telefon komórkowy. Przekonał się już, że niektóre mugolskie wynalazki
ułatwiają życie. Wybrał numer i po chwili powiedział:
-Blaise, będę u ciebie za dziesięć minut. Musimy porozmawiać, to
ważne. Na razie.
***
Gdy położyła małą Grace do łóżka, weszła do salonu i wyciągnęła z
barku Ognistą. Usiadła na kanapie, a w jej głowie kłębiły się tysiące myśli. Czemu
on znowu pojawił się w jej życiu? Przecież po ich rozstaniu ułożyła sobie życie
bez niego. A teraz on tak bezkarnie sobie wrócił i przewraca jej świat do góry
nogami. Popłakała się. Nie tyle, co ze smutku, ale bezradności. Czuła, że ten
człowiek nie zostawi jej w spokoju. Zwłaszcza, że dowiedział się o swojej
córce. A co najgorsze, ona go polubiła.
I co ona ma teraz zrobić? Na początku zajmie się sprawą Luny. Właśnie,
musi jutro powęszyć i znaleźć kobietę, z którą całował się Teodor. A gdy już
wygra sprawę (bo tego była pewna), wyjedzie gdzieś razem z dzieckiem i
odpocznie od tej całej sytuacji. Tylko… co będzie później? Nie może się
wiecznie ukrywać. Musi się komuś wygadać, a tą osobą jak zawsze będzie Ginny.
***
-Diable! Zabiję cię! - ten krzyk można było usłyszeć w mieszkaniu
państwa Zabinich.
-Ciebie też miło widzieć, Smoczku.
-Jakoś nie mam ochoty na głupie żarty- warknął blondyn.- Jest
Ruda? – spojrzał w stronę drzwi do kuchni.
-Nie, przed chwilą teleportowała się do Hermiony. – odpowiedział
Blaise.
-Może to i lepiej… A teraz powiedz mi, do jasnej cholery, czemu
ukrywałeś przede mną fakt, że mam dziecko?!
-Smoku, usiądź… Nie denerwuj się tak i posłuchaj. Ginny i tak się
dostało, że mi o tym powiedziała. Wyobraź sobie, co by było, gdybym się
wygadał. Poza tym… wiem, że to głupio zabrzmi, ale Hermiona to moja
przyjaciółka. I gdy ja o coś ją poproszę, to dotrzymuje obietnicy.
-Och, to przepraszam bardzo. – parsknął Draco.
-Czy ty myślisz, że dla mnie to było proste?- Blaise powoli
zaczynał się denerwować. – Chciałem ci powiedzieć, i to kilka razy, ale jej
zaufanie też jest dla mnie ważne. A ukrywanie tego nie było łatwe. Poza tym, to
ty ją zostawiłeś, więc nie miej pretensji do wszystkich wokół.
-Doskonale wiesz, że nie miałem wyjścia. – syknął Malfoy. Ostatnie
słowa przyjaciela go zezłościły. – Może lepiej byłoby, gdyby mój ojciec ją
zabił, co?
-Wybacz, poniosło mnie trochę…. Ale już nie zmienisz tego, co
było. Lepiej powiedz mi, co zamierzasz z tym wszystkim zrobić?
-To chyba oczywiste. Odzyskam kobietę mojego życia, a ty mi w tym
pomożesz, przyjacielu. – odrzekł blondyn, a na jego twarzy pojawił się lekki
uśmiech.
-I to rozumiem. – mężczyźni przybili sobie piątkę.
***
Nazajutrz Hermiona obudziła się z bólem głowy. Ilość alkoholu
wypitego wraz z Ginny dała o sobie znać. Opowiedziała przyjaciółce o wszystkich
swoich troskach. Po zażyciu eliksiru na kaca poczuła się lepiej, ale nadal
myślała o wczorajszym spotkaniu z ojcem jej dziecka oraz o tym, jak w bardzo
beznadziejnej sytuacji się znajduje.
Postanowiła nie iść dziś do pracy i spędzić dzień razem z córką, tak jak
obiecała. Uznała, że na razie zachowa w tajemnicy to, że „tamten pan” to tak
naprawdę jej ojciec. Nie wiedziała, jak Gracie zareaguje na tę informację.
Obawiała się tego, że dziewczynka będzie chciała utrzymywać kontakt z tatą, a
czuła, że tak właśnie się stanie. I
jeszcze ta sprawa Luny… Merlinie, dopomóż. Zajmie się tym jutro. Teraz
ma dzień na to, żeby się trochę zrelaksować w towarzystwie swojej pociechy.
***
-Wspaniale! Dziękuję za informację. Obserwuj ją dalej, ale myślę,
że wygraną mamy w garści. Zaraz
poinformuję Notta.
Telefon, który przed chwilą otrzymał zdecydowanie poprawił mu
humor, jeżeli to w ogóle było możliwe. Bo już od rana chodził cały w
skowronkach. Dzień wcześniej ustalił z Blaisem plan działania – podejdzie do
Granger po rozprawie, przeprosi ją i wszystko wyjaśni. Później zaprosi na
kolację, wręczy jej kwiaty i pierścionek oraz poprosi o rękę. Wierzył, że im
się ułoży. Jego plan nie mógł zawieść. Ale nie zamierzał oddać Granger
wygranej. Co to, to na pewno nie. Poza tym lubił Notta już za czasów szkolnych
i wiedział, że jego kolega nie kłamie. On naprawdę kochał tę całą Pomyluną.
Dawniej by go wyśmiał, ale czy jego położenie nie było podobne? On też zakochał
się w czarownicy nieczystej krwi, którą kiedyś gardził i wyśmiewał. Miłość sama
wybiera i my nie mamy na to wpływu. Dlatego chciał, żeby jego kumpel też był
szczęśliwy. Od początku nie mógł uwierzyć w to, że Teodor całował się z inną.
Ale teraz zostało to wyjaśnione i wystarczy tylko dobrze przeprowadzić
rozprawę. Z tymi myślami blondyn rozsiadł się wygodnie w skórzanym fotelu w
jego gabinecie i zapalił cygaro.
***
-Dzień dobry, Hermiona Granger. Czy pan Nott jest u siebie?
-Nie, szef przed chwilą wyszedł. – odpowiedziała Dafne Greengrass,
jego asystentka i uśmiechnęła się kpiąco w stronę szatynki. – Ale nie mamy
przed sobą żadnych tajemnic, więc może pani mówić śmiało, a ja przekażę mu to
na osobności.
‘Acha, już chyba wiem, kim była tamta blondynka’ – pomyślała
Hermiona.
-Och, właściwie to nic ważnego. Ale mogłabym z panią zamienić
kilka słów?
***
-Głowa do góry, Luno. Nie martw się. Nott to dupek i nie warto się
tak smucić.
-Wiem… - blondynka pociągnęła nosem- ale nadal nie mogę w to
uwierzyć… Ja go kochałam… Co ja gadam, ja nadal go kocham! – zaczęła płakać w
ramię swojej koleżanki. Za chwilę miała zacząć się rozprawa rozwodowa. Na
drugim końcu korytarza stał Draco Malfoy i rozmawiał luźno ze swoim
klientem. Byli spokojni. ‘Za spokojni’-
przeszło przez myśl Hermionie, gdy na nich zerknęła. Ale ona miała Dafne
Greengrass za świadka. I była pewna swojego zwycięstwa.
***
-Panie Malfoy, czy pański klient zgadza się na taki układ? –
zapytała sędzina.
-Absolutnie nie. Mój klient kocha swoją żonę i nie chce kończyć
tego małżeństwa.- mówiąc to patrzył się prosto na czerwoną ze złości twarz
Hermiony.
-Dobrze, a więc proszę
pannę Granger o zabranie głosu.
-Dziękuję. Panie Malfoy, a czy pański klient kochał swoją żonę w
momencie, kiedy zdradzał ją ze swoją sekretarką? Bo to chyba jednak nie jest
dowód miłości. Może on w ogóle nigdy jej nie kochał? Bo gdyby tak było, nie
spotykałby się z inną kobietą w czasie, kiedy jego żona opiekowała się ich małym
synkiem! – jej oczy ciskały błyskawice w blondyna.
-Wysoki Sądzie, czy mogę coś powiedzieć?
-Proszę bardzo, panie Nott.
-Naprawdę nie wiem, co tamta kretynka o nas naopowiadała. Ja
kocham tylko Lunę… Tamten pocałunek, to naprawdę nic dla mnie nie znaczyło. I
to był jeden jedyny raz. Pech chciał, że Luna zrobiła mi akurat wtedy
niezapowiedzianą wizytę w pracy. Gdybym wiedział…
-Mówi pan, że to zdarzyło się tylko raz. – Hermiona nie dawała za
wygraną- Ale pańska sekretarka twierdzi co innego. Powołuję na świadka Dafne
Greengrass. – wywołana blondynka weszła na salę, stanęła przy barierce i
odpowiedziała na wszystkie formalne pytania zadane przez sędziego.
-Panno Greengrass, proszę mi powiedzieć, skąd zna pani Teodora? –
szatynka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
-Poznaliśmy się za czasów szkolnych. Już wtedy widać było, że jest
mną zainteresowany. Kiedy z nim zerwałam, załamał się.
-Nie wymyślaj jakichś głupot.- przerwał jej Nott. – Chodziliśmy
trzy dni i to ja z tobą zerwałem. To ty nie mogłaś się z tym pogodzić.
Spotykanie się z tobą było chyba najgorszym błędem mojego życia.
-Tak? To niby dlaczego przyjąłeś mnie na stanowisko sekretarki bez
żadnych kwalifikacji, co? Przyznaj się, lecisz na mnie.
-Chyba śnisz. Zrobiłem to tylko z litości. Przyznam, że miałem
niewielkie wyrzuty po tym, jak cię rzuciłem i chciałem ci to jakoś wynagrodzić.
Jak widać, byłem głupi.
-Dobrze. – wymianę zdań przerwała szatynka. - Moje kolejne pytanie
brzmi: jak układały się stosunki pani i pani przełożonego?
-Hmm… na początku traktował mnie tylko jako pracownicę. Później
nie wytrzymywał i się do mnie dobierał. Przyznam, że Teodor jest przystojnym
mężczyzną, dlatego też nie przeszkadzało mi to. No cóż… potem było coraz ciekawiej. Nasz romans trwał trzy miesiące, dopóki ta
nienormalna nas nie nakryła.. – na te słowa powieki Luny niebezpiecznie
zadrżały.
-Nie mam więcej pytań.
-Ja również, ale chciałbym powołać kolejnego świadka, Davida
Collinsa. – powiedział Malfoy.
Po formalnościach blondyn zaczął zadawać mężczyźnie pytania:
-Panie Collins, jest pan pracownikiem mojego klienta, prawda?
-Zgadza się.
-Proszę powiedzieć. Czy zauważył pan jakiekolwiek oznaki romansu
między pańskim szefem a jego sekretarką, Dafne Greengrass?
-Powiem to w ten sposób. Ona na pewno chciała go uwieść, ale on
raczej nie zwracał na nią uwagi. Niejednokrotnie próbowała go poderwać.
Zakładała krótkie spódniczki i bluzki z dużym dekoltem, żeby mu się
przypodobać. Ale pan Nott był tym wszystkim tylko zażenowany.
-Czy kiedykolwiek widział pan mojego klienta i jego sekretarkę w
jednoznacznej sytuacji?
-Nic takiego nie miało miejsca.
-Dziękuję, nie mam więcej pytań.
-To, że ich nie widział, nie znaczy, że tak nie było!-
zdenerwowała się Hermiona. –Poza tym, panie
Malfoy, – zaakcentowała ostatnie dwa słowa – jak pan mi wyjaśni to, że całował
się z inną kobietą? I czemu jej nie zwolnił?
-Tylko czekałem na to pytanie, Granger. – uśmiechnął się kpiąco- Kazałem mojemu
klientowi nie zwalniać jego sekretarki i udawać, że nic takiego się nie stało.
Przy okazji, mój detektyw miał ją w tym czasie na oku. I obserwacja przyniosła
rezultaty. Powołuję na świadka Michaela Twaina.
-Panie Twain…- zapytał
Draco kilka minut później – czego się pan dowiedział, śledząc pannę Greengrass?
– mówiąc to spojrzał w stronę Dafne, która wyglądała na zakłopotaną.
-Otóż, obserwowałem ją po pracy. Pewnego dnia umówiła się na kawę
ze swoją koleżanką, Pansy Parkinson, w kawiarni na Pokątnej. Usiadłem przy
stoliku obok i podsłuchałem bardzo ciekawą rozmowę. Panna Greengrass chwaliła
się znajomej, jak to dolała panu Nottowi Amortencji do Ognistej. Cytuję: ‘Najlepsze
było to, że ta jego świrnięta żona weszła do gabinetu, gdy się całowaliśmy.
Oczywiście on się ode mnie oderwał i zaczął ją przepraszać, ale i tak miałam
niezły ubaw.’ Mam to wszystko nagrane. – wyjął z kieszeni dyktafon i odtworzył
część rozmowy. Wszyscy na sali zamilkli i z osłupieniem wpatrywali się w
przedmiot.
-Luno, mówiłem ci, że nigdy w życiu bym cię nie zdradził! Kocham
cię! – zawołał po chwili zielonooki.
-Na-naprawdę tak było? – blondynka popatrzyła błagalnym wzrokiem
na Dafne.
-Nic więcej nie powiem . – wyjąkała kobieta.
-Oczywiście, że tak było! Bo ci dwoje się kochają i nic nie jest w
stanie zepsuć ich miłości. – tym razem odezwał się Draco. Cały czas patrzył na
Hermionę, która stała i obserwowała całą sytuację z szeroko otwartą buzią.
-Hermiono, dziękuję. – szepnęła szatynce na ucho Luna. – Ja nie
chcę tego rozwodu! – dodała głośniej i nie zważając na protesty sędziny,
podbiegła do męża i go pocałowała. – Muszę ci coś powiedzieć. Będziemy mieli
dziecko.
-Kochanie, tak bardzo się cieszę!
***
Brązowowłosa opuściła salę jako ostatnia. Nie mogła uwierzyć w to,
co przed chwilą miało miejsce. Przegrała… i to jeszcze z Draconem Malfoy’em. Zastanawiała
się, czemu cały czas na nią patrzył.. Zwłaszcza wtedy, gdy mówił o miłości.
Idąc, wpatrywała się tępo w swoje dłonie. Nie zauważyła stopnia, o który się
potknęła, i gdyby nie czyjeś silne ramiona, upadłaby na podłogę.
-Uważaj na siebie, Granger. – spojrzała na niego nieobecnym
wzrokiem.
-Oni.. naprawdę się kochają…
-Tak. To prawdziwa miłość. Taka sama, jaka nas połączyła cztery
lata temu. Przepraszam cię Hermiono, nie
zostawiłbym cię, gdyby mój ojciec. Groził, że cię zabije, a tego nie mógłbym znieść.
Jesteś częścią mojego życia.
-Kochasz mnie?
-Najmocniej na świecie. A Grace pokochałem, odkąd pierwszy raz ją
zobaczyłem. Czy we troje możemy stworzyć szczęśliwą rodzinę?
-Mam nadzieję, że nie tylko we troje. – szepnęła mu do ucha i gorąco
pocałowała.
...
A no! Wróciłam XD Nie będę się tłumaczyć, bo i tak nie mam nic na usprawiedliwienie.
I nie wiem, kiedy będzie kolejna. Jak będę mieć wenę.
No i mam nadzieję, że ta Wam się spodoba :p
#Iryna
