wtorek, 19 sierpnia 2014

2. Rozwód


Dwudziestodwuletnia Hermiona Granger wróciła z kancelarii i opadła na fotel, głośno wzdychając. Była zmęczona po ciężkim dniu pracy. Na jutro umówiła się  z koleżanką z czasów szkolnych- Luną Lovegood. Znajoma poprosiła ją o spotkanie, jednak uprzedziła, że nie w celach towarzyskich. Kobieta spojrzała na ogień trzaskający w kominku i zastanawiała się, o co też może chodzić. Rozmyślania przerwała jej mała dziewczynka o burzy brązowych loków i stalowych tęczówkach.
-Mamusiu, nareszcie wróciłaś!-za dzieckiem do pokoju weszła Ginny, najlepsza przyjaciółka Hermiony.
-Cześć kochanie. Jak było z ciocią Ginny?
-Super! Zabrała mnie dzisiaj na spacer i na lody. Ale tęskniłam za tobą. 
-Ja za tobą też. Ginny, dziękuję, że zaopiekowałaś się małą. Naprawdę nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła, jesteś wspaniałą przyjaciółką. 
-Nie ma za co. Ja będę już lecieć, do zobaczenia.
-No, trzymaj się i pozdrów Blaisa. - pocałowała przyjaciółkę w policzek, która po chwili wyszła.
-Mamusiu, jutro masz wolne, prawda?- dziecko popatrzyło na nią błagalnie swoimi dużymi oczami.
Za każdym razem gdy kobieta się w nich zagłębiała, powracały do niej wspomnienia, o których wolałaby zapomnieć. Tym razem znowu tak było...

Zapukała do dormitorium chłopaka. Przyszła  powiedzieć mu o ciąży. Nie wiedziała, jak jej ukochany zareaguje, ale była pewna, że wszystko im się ułoży. Na jej twarzy widniał uśmiech. Po chwili drzwi otworzyły się i zobaczyła wysokiego blondyna. Chciała go pocałować na powitanie, jednak on ją od siebie odepchnął.
-Coś się stało? Wiesz, Draco, muszę ci coś powiedzieć. Ja...
-Nie, Hermiono - przerwał jej- To ja muszę ci coś powiedzieć. Niestety musimy przestać się spotykać. To nie miało sensu. Tak właściwie nigdy cię nie kochałem. - wiedział, że wbija jej nóż w serce, ale nie miał innego wyjścia. - Najlepiej będzie, gdy się rozstaniemy.
W jej oczach pojawiły się łzy, których nie potrafiła zatrzymać.
-Ty.., ty... Nienawidzę cię, rozumiesz?! Nie chcę cię już więcej widzieć! - wybiegła z płaczem z jego dormitorium. 
Zabolały go jej słowa. Ale wiedział, że postąpił słusznie i w ten sposób ją ochroni. Kiedyś jej to jakoś wszystko wytłumaczy...

Oczy kobiety się zaszkliły. Nie mogła o tym myśleć. Mimo, że minęły już cztery lata, ona nadal go kochała i zupełnie nie rozumiała jego postępowania. Pokręciła głową. Musiała być silna, dla córki. Dla córki, o której istnieniu on w ogóle nie wie.
-Niestety, jutro jestem umówiona z ciocią Luną. Ale obiecuję, że pojutrze spędzimy cały dzień razem, ok?
-No dobrze.- mała Grace była lekko rozczarowana, ale zgodziła się na taki układ.
-No, a teraz leć spać.  - ucałowała dziewczynkę- Dobranoc.

***
Następnego dnia w kawiarni na Pokątnej Hermiona czekała  zniecierpliwiona na Lunę. Grace zostawiła pod opieką Ginny. Po chwili blondynka się zjawiła i kobiety wymieniły serdeczne uściski. 
-Luna! Tak dawno cię nie widziałam. Powiedz mi, jaki jest powód tego spotkania?
-Cześć Hermiono. Może usiądziemy? Słyszałam, że masz własną kancelarię prawniczą. Właśnie dlatego chciałam się spotkać. Mam do ciebie prośbę.
-Jaką? - Hermiona nie kryła swojego zaciekawienia.
-Rozwodzę się z Teodorem. Chciałabym, żebyś była moim adwokatem. Oczywiście zapłacę. Pomożesz mi?
-Oczywiście, że ci pomogę, ale właściwie czemu chcesz się z nim rozwieść?
-Widziałam, jak całuje się z inną kobietą. - na to wspomnienie pod jej powiekami pojawiły się łzy- Nie ma o czym rozmawiać, nie chcę go znać. Boję się tylko, że nie będzie chciał dać mi rozwodu. On się tłumaczył, że to nic dla niego nie znaczyło, że się upił i nawet nie pamięta, co się wtedy działo. Ja mu nie wierzę, nawet jeśli ciągle powtarza mi, że mnie kocha. Tylko, że my mamy małego synka. Na pewno bardzo to przeżyje. I chcę, by zamieszkał ze mną. Na pewno nie oddam go Teodorowi.
-Obiecuję ci, że wygramy tę sprawę. Zrobię wszystko, co w mojej mocy. Dostaniesz ten rozwód. - szatynka była zdeterminowana. Nienawidziła mężczyzn, którzy są niewierni. Zwłaszcza, że wiedziała, jak to jest wychowywać samotnie dziecko. - Na początku porozmawiam z jego prawnikiem. Może uda to się załatwić jakoś w miarę ugodowo. Jeśli nie, to spróbuję dostać się do kobiety, z którą cię zdradził i z nią porozmawiam. Może dowiem się czegoś więcej. Wiesz kto to był?
-Widziałam ją z daleka, ale wiem, że chodziła z nami do szkoły. Była wysoka, szczupła i miała blond włosy. Tyle mogę ci na jej temat powiedzieć. 
-Znajdę ją. Rozumiem, że Teodor wie już o rozwodzie i wynajął prawnika?
-Tak.
-Umówię się z nim na sobotę. Muszę już iść, będziemy w kontakcie. I głowa do góry, wszystko będzie dobrze.
-Ale Hermiono…. Jest coś jeszcze. Bo.. ja jestem w ciąży. Ale nie chcę, żeby Teodor się o tym dowiedział. – szatynka tylko kiwnęła głową i odeszła.


***

- No dobrze mamo, już trudno. Bawcie się dobrze. 
Hermiona od dwóch godzin próbowała załatwić małej Grace opiekę. Niestety, nikt nie mógł zostać z dziewczynką. Pozostało jej tylko wziąć małą na spotkanie z prawnikiem Teodora. Mężczyzna będzie na nią czekał w Dziurawym Kotle, ma go poznać po czerwonym kwiatku w butonierce.
-Grace! Ubieraj się. Wychodzimy. Dzisiaj idziesz ze mną. Tylko zachowuj się tam grzecznie, żebym nie musiała ci zwracać uwagi.
-Dobrze mamo. - dziewczynka cieszyła się z tego, że pójdzie z mamą. Zawsze chciała zobaczyć, jak wygląda jej praca.


Matka z córką weszły do Dziurawego Kotła. Kobieta zaczęła się rozglądać i w końcu ujrzała jego... Nie widziała go 4 lata. Jego włosy pociemniały, a rysy twarzy zaostrzyły się. Z niechęcią przyznała, że wyprzystojniał. Miał na sobie czarny garnitur i co najgorsze... czerwonego kwiatka w butonierce. Jej szczęka opadła w dół. Na pewno nie miała teraz inteligentnego wyrazu twarzy. 
'Nie, to nie może być prawda.'- powtarzała w myślach. 'Tylko nie on'.
-Mamo?- z rozmyślań wyrwał ją głos córki.- Gdzie jest ten pan?
Głośno przełknęła ślinę. Mocno złapała córkę za rączkę. 'Co ma być, to będzie.' - mruknęła i zaczęła kierować się w stronę jego stolika.


***

Rozglądał się z zainteresowaniem po pomieszczeniu. Wiedział, że jego przeciwniczką będzie kobieta. Był bardzo ciekawy, kim ona jest i jak będzie wyglądać. Do tej pory nie zauważył żadnej, która zwróciłaby jego uwagę. On miał swój ideał, który nie zmieniał się od kilku lat... Znowu zaczął o niej myśleć. Robił to praktycznie codziennie odkąd się rozstali. Teraz już wiedział, że popełnił wtedy ogromny błąd. Stracił szansę na szczęście. Nigdy by tego nie zrobił, gdyby nie jego ojciec. Groził, że jeśli nie zerwie kontaktów z Hermioną, zabije ją i jej rodziców. Wtedy uważał, że nie ma innego wyjścia. Była dla niego najważniejsza i bał się, że ją straci. Teraz, po śmierci ojca, doszedł do wniosku, że to najgłupsza rzecz, jaką zrobił. Niestety w tej chwili nic na to nie poradzi. 
Odwrócił głowę w stronę wejścia i ją zobaczył. Nie mógł w to uwierzyć. Zmierzała w jego kierunku. Czy to możliwe, że to ona jest tym drugim prawnikiem? Jednocześnie bał się i pragnął rozmowy z nią. W jednej sekundzie wszystkie uczucia do niej powróciły. Zdziwił go widok dziecka u jej boku. Z tego co wiedział od Blaisa nikogo sobie nie znalazła po rozstaniu. Poczuł ukłucie w sercu na myśl, że ma dziecko z innym. W końcu kobieta znalazła się przy jego stoliku.
-Dzień dobry panie...? - udawała, że widzi go pierwszy raz na oczy.
-Malfoy.- spojrzał na nią odważnie i pocałował ją w rękę.- Miło panią widzieć pani...?
-Granger. 
-Widzę, że nie ma pani obrączki na palcu. To znaczy, że jest pani samotna? To dziwne, że taka piękna kobieta nie znalazła sobie partnera.
-Myślę, że to nie jest pana sprawa, panie Malfoy.- syknęła- Z tego co wiem, to przyszliśmy tu rozmawiać o interesach. 
-Ach tak. To dlaczego przyprowadziła pani na to spotkanie dziecko?- uniósł do góry jedną brew.
- Wiem, że to nieprofesjonalne, ale niestety nie znalazłam dla niej opieki na dzisiaj. Widzi pan, wychowuję ją sama, a jej ojciec nawet nie wie o jej istnieniu.
Mężczyzna dopiero teraz przyjrzał się uważnie dziewczynce. Miała burzę brązowych loków, ten sam zadarty nosek, co matka i malinowe usta. 'Mała Granger'.-pomyślał.  Ale jej oczy nie dawały mu spokoju. Były stalowoszare. Zupełnie takie jak jego. I jeszcze te słowa, które odbijały się echem w jego głowie: "Jej ojciec nie wie o jej istnieniu." To nie może być jego dziecko, ona na pewno by mu o tym powiedziała.
-Cześć. - zwrócił się do dziewczynki- Mam na imię Draco. A ty?
-Grace. - uśmiechnęła się do niego- Znasz moją mamę?
-Tak, nawet całkiem dobrze. Ale twojego taty niestety nie.
-Nic dziwnego. Nawet ja go nie znam. Mama mówi, że zostawił nas i nie wróci, ale sobie poradzimy. Moja mamusia to dzielna kobieta.
-Może już tego wystarczy, co?- Hermiona wtrąciła się do rozmowy- Po co ci te informacje? Daj nam święty spokój. 
-Grace, mogłabyś wyjść na chwilę pobawić się na placu zabaw? Chcialbym porozmawiać z twoją mamą. Będziemy cię obserwować przez okno.
-No dobrze. - dziecko pobiegło na plac zabaw, a dorośli zostali sami. 
Draco przeszywał wzrokiem Hermionę, która czuła się bardzo zakłopotana.
-Czemu mi nie powiedziałas? - zapytał w końcu po chwili milczenia.
-Zrozum mnie, zostawiłeś mnie, tak było lepiej.
-Nie, nie rozumiem. Powinienem zrobić ci teraz awanturę, ale jednak sam sobie zawiniłem.
-Ja naprawdę chciałam ci wszystko powiedzieć. Pamiętasz dzień, w którym mnie porzuciłeś?- to było głupie pytanie. Doskonale pamięta ten dzień. Pokiwał głową. - Przyszłam do twojego dormitorium, bo dowiedziałam się o ciąży pół godziny wcześniej...
Był zszokowany tą informacją. Czuł się podle, a w myślach wyzywał się od najgorszych.
-Na-naprawdę?
-Tak. - mówiła to wszystko nadzwyczaj spokojnie, ale w jej głosie wyczuwało się ból i rozpacz.
Poczuł się jak najgorszy dupek. Wolałby, żeby na niego krzyczała, byle tylko nie słyszeć smutku w jej głosie.
-Przepraszam.- wyszeptał.
-Nie chcę do tego wracać. To tylko twoja wina, to ty wybrałeś. Myślałam, że chociaż trochę mnie kochałeś, ale jak widać się myliłam. Mieliśmy rozmawiać o interesach, ale widzę już, że się nie dogadamy.  I wcale nie zamierzam rezygnować z tej sprawy. Wręcz przeciwnie, zrobię wszystko, żeby wygrać. Do zobaczenia na sali sądowej, panie Malfoy. - wyszła z lokalu i skierowała się w stronę pobliskiego placu zabaw. -Grace, idziemy.
-Tak szybko? Mamo, a kim był ten pan?
-Nikt ważny. - powiedziała kobieta łapiąc dziewczynkę za rękę i po chwili się teleportowały.

***

Wrócił do domu kompletnie pijany. Po rozmowie z Hermioną został w Dziurawym Kotle i opróżnił kilka butelek Ognistej. Nie mógł uwierzyć w to, że ma córkę. W dodatku kiedy zobaczył ukochaną wszystkie jego wspomnienia powróciły ze zdwojoną siłą. Wiedział, że ta sprawa może wiele zmienić w jego życiu. Ale postanowił, że skoro już ją spotkał, nie zaprzepaści tego. Zrobi wszystko, by ją odzyskać.  Wyjął z kieszeni telefon komórkowy. Przekonał się już, że niektóre mugolskie wynalazki ułatwiają życie. Wybrał numer i po chwili powiedział:
-Blaise, będę u ciebie za dziesięć minut. Musimy porozmawiać, to ważne. Na razie.

***

Gdy położyła małą Grace do łóżka, weszła do salonu i wyciągnęła z barku Ognistą. Usiadła na kanapie, a w jej głowie kłębiły się tysiące myśli. Czemu on znowu pojawił się w jej życiu? Przecież po ich rozstaniu ułożyła sobie życie bez niego. A teraz on tak bezkarnie sobie wrócił i przewraca jej świat do góry nogami. Popłakała się. Nie tyle, co ze smutku, ale bezradności. Czuła, że ten człowiek nie zostawi jej w spokoju. Zwłaszcza, że dowiedział się o swojej córce. A co najgorsze, ona go polubiła.  I co ona ma teraz zrobić? Na początku zajmie się sprawą Luny. Właśnie, musi jutro powęszyć i znaleźć kobietę, z którą całował się Teodor. A gdy już wygra sprawę (bo tego była pewna), wyjedzie gdzieś razem z dzieckiem i odpocznie od tej całej sytuacji. Tylko… co będzie później? Nie może się wiecznie ukrywać. Musi się komuś wygadać, a tą osobą jak zawsze będzie Ginny.


***

-Diable! Zabiję cię! - ten krzyk można było usłyszeć w mieszkaniu państwa Zabinich.
-Ciebie też miło widzieć, Smoczku.
-Jakoś nie mam ochoty na głupie żarty- warknął blondyn.- Jest Ruda? – spojrzał w stronę drzwi do kuchni.
-Nie, przed chwilą teleportowała się do Hermiony. – odpowiedział Blaise.
-Może to i lepiej… A teraz powiedz mi, do jasnej cholery, czemu ukrywałeś przede mną fakt, że mam dziecko?!
-Smoku, usiądź… Nie denerwuj się tak i posłuchaj. Ginny i tak się dostało, że mi o tym powiedziała. Wyobraź sobie, co by było, gdybym się wygadał. Poza tym… wiem, że to głupio zabrzmi, ale Hermiona to moja przyjaciółka. I gdy ja o coś ją poproszę, to dotrzymuje obietnicy.
-Och, to przepraszam bardzo. – parsknął Draco.
-Czy ty myślisz, że dla mnie to było proste?- Blaise powoli zaczynał się denerwować. – Chciałem ci powiedzieć, i to kilka razy, ale jej zaufanie też jest dla mnie ważne. A ukrywanie tego nie było łatwe. Poza tym, to ty ją zostawiłeś, więc nie miej pretensji do wszystkich wokół.
-Doskonale wiesz, że nie miałem wyjścia. – syknął Malfoy. Ostatnie słowa przyjaciela go zezłościły. – Może lepiej byłoby, gdyby mój ojciec ją zabił, co?
-Wybacz, poniosło mnie trochę…. Ale już nie zmienisz tego, co było. Lepiej powiedz mi, co zamierzasz z tym wszystkim zrobić?
-To chyba oczywiste. Odzyskam kobietę mojego życia, a ty mi w tym pomożesz, przyjacielu. – odrzekł blondyn, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-I to rozumiem. – mężczyźni przybili sobie piątkę.

***

Nazajutrz Hermiona obudziła się z bólem głowy. Ilość alkoholu wypitego wraz z Ginny dała o sobie znać. Opowiedziała przyjaciółce o wszystkich swoich troskach. Po zażyciu eliksiru na kaca poczuła się lepiej, ale nadal myślała o wczorajszym spotkaniu z ojcem jej dziecka oraz o tym, jak w bardzo beznadziejnej sytuacji się znajduje.  Postanowiła nie iść dziś do pracy i spędzić dzień razem z córką, tak jak obiecała. Uznała, że na razie zachowa w tajemnicy to, że „tamten pan” to tak naprawdę jej ojciec. Nie wiedziała, jak Gracie zareaguje na tę informację. Obawiała się tego, że dziewczynka będzie chciała utrzymywać kontakt z tatą, a czuła, że tak właśnie się stanie. I  jeszcze ta sprawa Luny… Merlinie, dopomóż. Zajmie się tym jutro. Teraz ma dzień na to, żeby się trochę zrelaksować w towarzystwie swojej pociechy.

***

-Wspaniale! Dziękuję za informację. Obserwuj ją dalej, ale myślę, że wygraną mamy w garści.  Zaraz poinformuję Notta.
Telefon, który przed chwilą otrzymał zdecydowanie poprawił mu humor, jeżeli to w ogóle było możliwe. Bo już od rana chodził cały w skowronkach. Dzień wcześniej ustalił z Blaisem plan działania – podejdzie do Granger po rozprawie, przeprosi ją i wszystko wyjaśni. Później zaprosi na kolację, wręczy jej kwiaty i pierścionek oraz poprosi o rękę. Wierzył, że im się ułoży. Jego plan nie mógł zawieść. Ale nie zamierzał oddać Granger wygranej. Co to, to na pewno nie. Poza tym lubił Notta już za czasów szkolnych i wiedział, że jego kolega nie kłamie. On naprawdę kochał tę całą Pomyluną. Dawniej by go wyśmiał, ale czy jego położenie nie było podobne? On też zakochał się w czarownicy nieczystej krwi, którą kiedyś gardził i wyśmiewał. Miłość sama wybiera i my nie mamy na to wpływu. Dlatego chciał, żeby jego kumpel też był szczęśliwy. Od początku nie mógł uwierzyć w to, że Teodor całował się z inną. Ale teraz zostało to wyjaśnione i wystarczy tylko dobrze przeprowadzić rozprawę. Z tymi myślami blondyn rozsiadł się wygodnie w skórzanym fotelu w jego gabinecie i zapalił cygaro.

***

-Dzień dobry, Hermiona Granger. Czy pan Nott jest u siebie?
-Nie, szef przed chwilą wyszedł. – odpowiedziała Dafne Greengrass, jego asystentka i uśmiechnęła się kpiąco w stronę szatynki. – Ale nie mamy przed sobą żadnych tajemnic, więc może pani mówić śmiało, a ja przekażę mu to na osobności.
‘Acha, już chyba wiem, kim była tamta blondynka’ – pomyślała Hermiona.
-Och, właściwie to nic ważnego. Ale mogłabym z panią zamienić kilka słów?

***

-Głowa do góry, Luno. Nie martw się. Nott to dupek i nie warto się tak smucić.
-Wiem… - blondynka pociągnęła nosem- ale nadal nie mogę w to uwierzyć… Ja go kochałam… Co ja gadam, ja nadal go kocham! – zaczęła płakać w ramię swojej koleżanki. Za chwilę miała zacząć się rozprawa rozwodowa. Na drugim końcu korytarza stał Draco Malfoy i rozmawiał luźno ze swoim klientem.  Byli spokojni. ‘Za spokojni’- przeszło przez myśl Hermionie, gdy na nich zerknęła. Ale ona miała Dafne Greengrass za świadka. I była pewna swojego zwycięstwa.

***

-Panie Malfoy, czy pański klient zgadza się na taki układ? – zapytała sędzina.
-Absolutnie nie. Mój klient kocha swoją żonę i nie chce kończyć tego małżeństwa.- mówiąc to patrzył się prosto na czerwoną ze złości twarz Hermiony.
-Dobrze,  a więc proszę pannę Granger o zabranie głosu.
-Dziękuję. Panie Malfoy, a czy pański klient kochał swoją żonę w momencie, kiedy zdradzał ją ze swoją sekretarką? Bo to chyba jednak nie jest dowód miłości. Może on w ogóle nigdy jej nie kochał? Bo gdyby tak było, nie spotykałby się z inną kobietą w czasie, kiedy jego żona opiekowała się ich małym synkiem! – jej oczy ciskały błyskawice w blondyna.
-Wysoki Sądzie, czy mogę coś powiedzieć?
-Proszę bardzo, panie Nott.
-Naprawdę nie wiem, co tamta kretynka o nas naopowiadała. Ja kocham tylko Lunę… Tamten pocałunek, to naprawdę nic dla mnie nie znaczyło. I to był jeden jedyny raz. Pech chciał, że Luna zrobiła mi akurat wtedy niezapowiedzianą wizytę w pracy. Gdybym wiedział…
-Mówi pan, że to zdarzyło się tylko raz. – Hermiona nie dawała za wygraną- Ale pańska sekretarka twierdzi co innego. Powołuję na świadka Dafne Greengrass. – wywołana blondynka weszła na salę, stanęła przy barierce i odpowiedziała na wszystkie formalne pytania zadane przez sędziego.
-Panno Greengrass, proszę mi powiedzieć, skąd zna pani Teodora? – szatynka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
-Poznaliśmy się za czasów szkolnych. Już wtedy widać było, że jest mną zainteresowany. Kiedy z nim zerwałam, załamał się.
-Nie wymyślaj jakichś głupot.- przerwał jej Nott. – Chodziliśmy trzy dni i to ja z tobą zerwałem. To ty nie mogłaś się z tym pogodzić. Spotykanie się z tobą było chyba najgorszym błędem mojego życia.
-Tak? To niby dlaczego przyjąłeś mnie na stanowisko sekretarki bez żadnych kwalifikacji, co? Przyznaj się, lecisz na mnie.
-Chyba śnisz. Zrobiłem to tylko z litości. Przyznam, że miałem niewielkie wyrzuty po tym, jak cię rzuciłem i chciałem ci to jakoś wynagrodzić. Jak widać, byłem głupi.
-Dobrze. – wymianę zdań przerwała szatynka. - Moje kolejne pytanie brzmi: jak układały się stosunki pani i pani przełożonego?
-Hmm… na początku traktował mnie tylko jako pracownicę. Później nie wytrzymywał i się do mnie dobierał. Przyznam, że Teodor jest przystojnym mężczyzną, dlatego też nie przeszkadzało mi to. No cóż… potem było coraz ciekawiej.  Nasz romans trwał trzy miesiące, dopóki ta nienormalna nas nie nakryła.. – na te słowa powieki Luny niebezpiecznie zadrżały.
-Nie mam więcej pytań.
-Ja również, ale chciałbym powołać kolejnego świadka, Davida Collinsa. – powiedział Malfoy.
Po formalnościach blondyn zaczął zadawać mężczyźnie pytania:
-Panie Collins, jest pan pracownikiem mojego klienta, prawda?
-Zgadza się.
-Proszę powiedzieć. Czy zauważył pan jakiekolwiek oznaki romansu między pańskim szefem a jego sekretarką, Dafne Greengrass?
-Powiem to w ten sposób. Ona na pewno chciała go uwieść, ale on raczej nie zwracał na nią uwagi. Niejednokrotnie próbowała go poderwać. Zakładała krótkie spódniczki i bluzki z dużym dekoltem, żeby mu się przypodobać. Ale pan Nott był tym wszystkim tylko zażenowany.
-Czy kiedykolwiek widział pan mojego klienta i jego sekretarkę w jednoznacznej sytuacji?
-Nic takiego nie miało miejsca.
-Dziękuję, nie mam więcej pytań.
-To, że ich nie widział, nie znaczy, że tak nie było!- zdenerwowała się Hermiona. –Poza tym,  panie Malfoy, – zaakcentowała ostatnie dwa słowa – jak pan mi wyjaśni to, że całował się z inną kobietą? I czemu jej nie zwolnił?
-Tylko czekałem na to pytanie, Granger.  – uśmiechnął się kpiąco- Kazałem mojemu klientowi nie zwalniać jego sekretarki i udawać, że nic takiego się nie stało. Przy okazji, mój detektyw miał ją w tym czasie na oku. I obserwacja przyniosła rezultaty. Powołuję na świadka Michaela Twaina.


-Panie Twain…-  zapytał Draco kilka minut później – czego się pan dowiedział, śledząc pannę Greengrass? – mówiąc to spojrzał w stronę Dafne, która wyglądała na zakłopotaną.
-Otóż, obserwowałem ją po pracy. Pewnego dnia umówiła się na kawę ze swoją koleżanką, Pansy Parkinson, w kawiarni na Pokątnej. Usiadłem przy stoliku obok i podsłuchałem bardzo ciekawą rozmowę. Panna Greengrass chwaliła się znajomej, jak to dolała panu Nottowi Amortencji do Ognistej. Cytuję: ‘Najlepsze było to, że ta jego świrnięta żona weszła do gabinetu, gdy się całowaliśmy. Oczywiście on się ode mnie oderwał i zaczął ją przepraszać, ale i tak miałam niezły ubaw.’ Mam to wszystko nagrane. – wyjął z kieszeni dyktafon i odtworzył część rozmowy. Wszyscy na sali zamilkli i z osłupieniem wpatrywali się w przedmiot.
-Luno, mówiłem ci, że nigdy w życiu bym cię nie zdradził! Kocham cię! – zawołał po chwili zielonooki.
-Na-naprawdę tak było? – blondynka popatrzyła błagalnym wzrokiem na Dafne.
-Nic więcej nie powiem . – wyjąkała kobieta.
-Oczywiście, że tak było! Bo ci dwoje się kochają i nic nie jest w stanie zepsuć ich miłości. – tym razem odezwał się Draco. Cały czas patrzył na Hermionę, która stała i obserwowała całą sytuację z szeroko otwartą buzią.
-Hermiono, dziękuję. – szepnęła szatynce na ucho Luna. – Ja nie chcę tego rozwodu! – dodała głośniej i nie zważając na protesty sędziny, podbiegła do męża i go pocałowała. – Muszę ci coś powiedzieć. Będziemy mieli dziecko.
-Kochanie, tak bardzo się cieszę!

***

Brązowowłosa opuściła salę jako ostatnia. Nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą miało miejsce. Przegrała… i to jeszcze z Draconem Malfoy’em. Zastanawiała się, czemu cały czas na nią patrzył.. Zwłaszcza wtedy, gdy mówił o miłości. Idąc, wpatrywała się tępo w swoje dłonie. Nie zauważyła stopnia, o który się potknęła, i gdyby nie czyjeś silne ramiona, upadłaby na podłogę.
-Uważaj na siebie, Granger. – spojrzała na niego nieobecnym wzrokiem.
-Oni.. naprawdę się kochają…
-Tak. To prawdziwa miłość. Taka sama, jaka nas połączyła cztery lata temu. Przepraszam cię Hermiono,  nie zostawiłbym cię, gdyby mój ojciec. Groził, że cię zabije, a tego nie mógłbym znieść.  Jesteś częścią mojego życia.
-Kochasz mnie?
-Najmocniej na świecie. A Grace pokochałem, odkąd pierwszy raz ją zobaczyłem. Czy we troje możemy stworzyć szczęśliwą rodzinę?

-Mam nadzieję, że nie tylko we troje. – szepnęła mu do ucha i gorąco pocałowała.

...

A no! Wróciłam XD Nie będę się tłumaczyć, bo i tak nie mam nic na usprawiedliwienie.
I nie wiem, kiedy będzie kolejna. Jak będę mieć wenę.
No i mam nadzieję, że ta Wam się spodoba :p

#Iryna

wtorek, 6 maja 2014

1. Wytwór wyobraźni.

-Draco...
-Poczekaj, kochanie... Nie interesuje mnie to! Te papiery mają jutro leżeć na moim biurku. I nie obchodzi mnie, jak to zrobisz. Mają tam być i tyle.. Żegnam.
-Draco.. posłuchaj. - Hermiona przełknęła ślinę. Zdecydowała w końcu, żeby powiedzieć mężowi o swojej chorobie. - Ja..
*dryń, dryń*
-Halo? Co?! Zaraz będę! - mężczyzna rozłączył się, spojrzał przepraszająco na żonę, zabrał jakieś dokumenty ze swojego gabinetu i wyszedł z mieszkania. 
-Cholera! - kobieta zaklęła pod nosem.- Akurat teraz...
Udała się do sypialni swojego czteroletniego synka. Spał smacznie w łóżeczku. Spojrzała na niego. Był kopią ojca, jedynie kolor włosów odziedziczył po Hermionie. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Za kilka miesięcy zostanie półsierotą. Czy Draco sobie poradzi? Tak, mimo swojego zapracowania na pewno nie zaniedba dziecka. Właśnie, praca...
Na początku wszystko się układało. Ostatni rok w Hogwarcie bardzo ich do siebie zbliżył. Dwa lata po ukończeniu szkoły wzięli ślub, a rok później urodził się ich syn Scorpius. Draco dostał pracę w Ministerstwie Magii, a Hermiona zajmowała się dzieckiem i domem. Mężczyzna wspinał się po szczeblach kariery coraz wyżej. Został asystentem ministra, a po jego odejściu miał objąć to stanowisko. Jednak im lepiej radził sobie w pracy, tym gorzej powodziło mu się w małżeństwie. Kochał swoją żonę oraz syna, ale nie spędzał z nimi czasu. Wracał do domu późno, zazwyczaj gdy jego rodzina już spała, a wychodził równie wcześnie. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo rani żonę i jak jej go brakuje. 
Gdy Hermiona stała nad łóżeczkiem, Scorpius zaczął się budzić. Gdy otworzył oczy, powitał mamę uśmiechem, ale po chwili zobaczył smutek w jej oczach i łzy na policzkach.
-Coś się stało, mamusiu?
-Nie, skarbie, to nic takiego. Chodź, zrobimy coś do jedzenia. 
Gdy byli już w kuchni, a kobieta przygotowywała naleśniki dla swojego syna, chłopiec zawołał:
-Och, tak się cieszę mamusiu! Nareszcie spędzimy cały dzień razem! Tatuś jeszcze śpi? Zaraz pójdę go obudzić! Obiecał mi, że będziemy się świetnie bawić. 
Hermiona, słysząc te słowa, upuściła na ziemię łyżkę, którą trzymała w ręce. Po raz kolejny Draco nie dotrzyma obietnicy złożonej synowi. Chłopiec znów będzie zawiedziony.
-Tatusia nie ma... Wypadło mu coś pilnego. Niestety musi ciężko pracować.-spojrzała przepraszająco na syna. Jego oczy się zaszkliły, a cała wesołość, którą miał na twarzy zamieniła się w smutek. - Ale nie martw się. Następnym razem tatuś na pewno znajdzie dla nas czas. - powiedziała, choć sama w to nie wierzyła.- A my możemy iść razem. Co ty na to, żebym zaprosiła ciocię Ginny i Jima? 

***

Godzinę później Ginny i Hermiona siedziały w kafejce na Pokątnej, podczas gdy Scorpius i Jim podziwiali najnowszą miotłę.
-Tatuś mi kiedyś taką kupi!- wołał Scorpius.
-Mój też! Ostatnio zaczął uczyć mnie latać, na takiej małej.
-Naprawdę? Mój nie ma czasu, żeby mnie nauczyć. Ciągle pracuje...

-Coś się stało? Widzę, że nie wyglądasz najlepiej. Czy to przez tę białaczkę?- spytała z troską Ginny swoją najlepszą przyjaciółkę.
-Nie, nie o to chodzi tym razem. Po prostu Draco.. On w ogóle nie ma dla nas czasu. Dzisiaj miałam mu powiedzieć, ale znowu wyszedł do pracy... Boję się, że gdy umrę, on nadal będzie tyle pracował i mimo, że zapewni opiekę Scorpiusowi, to on będzie się czuł zaniedbany.. Bo przecież dziecko potrzebuje miłości rodziców.
-Nie mów tak, przecież Draco was kocha.. I nie chce was krzywdzić. On myśli, że swoją pracą zapewnia wam dobrobyt... Zrozum, on też ma dużo obowiązków, jest asystentem ministra...
-Już wolałabym mieszkać w jakiejś małej klitce, a żeby mieć go przy sobie. Poza tym Blaise też jest szychą w Ministerstwie, może trochę mniejszą, ale jakoś znajduje czas dla ciebie i Jima.
-Nie martw się, na pewno wszystko się ułoży. I wcale nie umrzesz! Pokonasz chorobę, tylko musisz w to uwierzyć!
Hermiona uśmiechnęła się blado. Dobrze wiedziała, że są małe szanse na to, by przeżyła.


***

Następnego dnia Draco jak codziennie poszedł do pracy. Hermiona czuła się bardzo słabo, więc poprosiła Ginny, bo zaopiekowała się Scorpiusem. Przyjaciółka poradziła jej, by ta poszła do lekarza, ale kobieta uznała, że to przez stres i jeśli trochę odpocznie, to jej się polepszy.
Draco jak zwykle zasiedział się w pracy i do domu dotarł dopiero około godziny 22. Myślał, że jego żona i syn na pewno śpią, ale gdy wszedł do salonu, zamarł. Zobaczył swoją żonę leżącą nieprzytomną na ziemi. Pobiegł szybko do sypialni syna, ale go tam nie było. Uznał, że dziecko na pewno jest u Ginny, bo Hermiona często go tam zostawiała. Wziął swoją ukochaną na ręce i teleportował się z nią do Munga.

***

Hermiona powoli otworzyła oczy. Rozejrzała się i od razy rozpoznała salę w szpitalu św. Munga. Obok niej na krześle spał Draco, który wyglądał na bardzo zmęczonego. Odetchnęła głęboko. Teraz będzie musiała mu powiedzieć o swojej chorobie. Gdy w głowie układała sobie plan tej rozmowy, on się obudził. 
-Kochanie, tak się cieszę, że wreszcie oprzytomniałaś! Bardzo się o ciebie martwiłem. 
-Tak, pani mąż czuwał przy pani całą noc. Zazdroszczę. - uzdrowicielka, która właśnie weszła uśmiechnęła się do pacjentki. Ta odpowiedziała jej tym samym, ale jej uśmiech był bardzo blady. - To zwykłe zasłabnięcie. Podamy kilka eliksirów i będzie pani mogła wrócić do domu. 
Gdy już wyszła, Hermiona spojrzała na swojego męża i powiedziała jednym tchem:
-Draco...Jestemnieuleczalniechora.- uśmiechnęła się lekko pod nosem, bo nareszcie miała to za sobą.
-Co? -na początku pomyślał, że to głupi, nieśmieszny żart, ale gdy zobaczył wyraz twarzy swojej żony, spanikował.
-Jestem nieuleczalnie chora. Mam białaczkę. To mugolska choroba, dlatego uzdrowiciele jej nie rozpoznali. Najprawdopodobniej w tym roku umrę.
-Co? Czemu nic mi nie powiedziałaś?- w jego głosie nie było słychać troski, tylko złość.
-Myślisz, że to było takie łatwe? Poza tym, nie było okazji..
-Nie było okazji! Doprawdy! Powinnaś mi powiedzieć zaraz po tym, jak się dowiedziałaś! Czy ja dla ciebie nic nie znaczę? A może w ogóle nie chciałaś mi mówić, a miałem się dowiedzieć dopiero jak umrzesz?!
-Nie krzycz na mnie! I jak możesz tak mówić?! To chyba ja i Scorpius dla ciebie nic nie znaczymy. Kiedy ostatnio spędziłeś z nami dzień? Chociażby w domu? Praca to twoja żona! Nawet nie wiesz, jaki Scorpius był wczoraj zawiedziony! Nie wiesz, ile nocy przepłakałam! A ty śmiesz mówić, że to wszystko moja wina!
-Hermiono, ja.. 
-Wyjdź stąd! Natychmiast! - ta kłótnia bardzo ją wyczerpała. Ale postanowiła. Wyjedzie ze swoim synem i te ostatnie miesiące spędzi razem z nim. Z dala od Dracona. 

***
Przez kolejne trzy dni małżeństwo nie odzywało się do siebie. Zresztą nawet nie miało kiedy. Draco nadal cały czas spędzał w pracy. To tylko utwierdziło Hermionę w decyzji o wyjeździe. Gdy mężczyzna wrócił z pracy, na stole zobaczył kartkę z krótkim listem:

Drogi Draco!

Postanowiłam wyjechać. Ochłonęłam już po naszej kłótni, ale nie mogę dłużej tak żyć. Nie jestem zła, tylko po prostu smutna. Nie mam zamiaru być twoją przeszkodą w osiągnięciu kariery. Scorpius trochę płakał, że musi opuszczać dom, ale wszystko mu wytłumaczyłam. Gdy umrę, zajmą się nim moi rodzice. Oczywiście będziesz mógł się z nim widywać. Mam nadzieję, że znajdziesz sobie kogoś i będziesz szczęśliwy. 
Pamiętaj, że zawsze bardzo cię kochałam i mimo wszystko myślę, że ty mnie też. 

Hermiona.

Draco czytał list kilka razy. Nic nie rozumiał. Myślał, że po kilku dniach się pogodzą. Zamierzał się dla niej zmienić. Przez te trzy dni ustalał z ministrem godziny pracy, by móc więcej czasu spędzić z rodziną. Był zły. Nie na nią, ale tylko i wyłącznie na siebie. Nie mógł jej stracić. Zwłaszcza teraz, gdy była chora. Postanowił ją odnaleźć. 


Szukał jej przez wiele miesięcy. Ginny nie mogła mu nic powiedzieć, mimo że znała miejsce zamieszkania Hermiony. Ona jej na to nie pozwoliła. Draco był wściekły na żonę swojego najlepszego przyjaciela, ale nie mógł nic zrobić, bo nawet Blaise nie wydusił nic z Rudej. Blondyn coraz gorzej wszystko przeżywał, a gdy tydzień później dowiedział się, że.. Hermiona nie żyje, całkowicie się załamał. Myślał, że to żart, ale odwiedził rodziców swojej ukochanej i faktycznie, Scorpius tam był. Sprawiał wrażenie szczęśliwego, ale po rozmowie z państwem Granger okazało się, że jeszcze nic nie wie.
Draco wrócił do domu. Usiadł na kanapie w salonie. Rozmyślał. O tym, że już nigdy jej nie zobaczy. O tym, że już nigdy jej nie przytuli. O tym, że już nigdy nie poczuje smaku jej malinowych ust. Po raz pierwszy od kilku lat zapłakał. Uznał, że na razie lepiej będzie, jeśli Scorpius zostanie z dziadkami. Nie chciał, by jego syn patrzył, jak cierpi. Poza tym nie potrafiłby się teraz nim zająć.

***

Mijały dni, a on czuł się jeszcze gorzej. Codziennie wracał do domu pijany. Nie był nawet na pogrzebie. Syna odwiedzał rzadko, często pan Granger nie chciał go wpuszczać do środka z powodu jego upojenia alkoholowego. Scorpius dowiedział się o śmierci matki, ale całkiem nieźle sobie z tym radził. Na pewno lepiej niż jego ojciec. Co jakiś czas Dracona odwiedzali Blaise i Ginny. Po jednym z takich spotkań, gdy małżeństwo wróciło już do domu, Ginny nie wytrzymała:
-Blaise... ja nie mogę na to patrzeć. Jak tak dalej pójdzie, to niedługo Scorpius będzie sierotą, bo jego ojciec zapije się na śmierć.
-Wiem... ale co my możemy na to poradzić? Do niego nic nie dociera. Powinien się zająć dzieckiem, na pewno mały za nim tęskni, zwłaszcza teraz, gdy stracił matkę.
-Blaise...-Rudowłosa głośno przełknęła ślinę.- Hermiona żyje...
-Że co?!
-Tylko się nie denerwuj... Jej stan zdrowia znacznie się poprawił... Właściwie już prawie pokonała chorobę. Nie chciała, by Draco o tym wiedział. Zrozum... To miało być dla jego dobra... Scorpius o tym wie. Ona go często odwiedza. Ale jak zobaczyłam, co się dzieje z tą tlenioną fretką, uznałam, że trzeba coś zrobić.
-Jak mogłaś mi o tym nie powiedzieć? Wiesz, dla mnie też ona była ważna.. Cały czas jest.
-Przepraszam... Ona mnie o to prosiła. Ale co zrobimy?
- Trzeba z nią przede wszystkim porozmawiać.

***

Kolejny wieczór. Draco jak zwykle spędzał go w barze. Był już całkowicie zalany. Nawet nie zauważył, jak dosiadła się do niego pewna brunetka. 
-Co za spotkanie. - uśmiechnęła się pod nosem.
Blondyn oderwał wzrok od szklanki z Ognistą i spojrzał w wytapetowaną twarz Astorii Greengrass. Miała na sobie czarną lateksową sukienkę bez ramiączek, która ledwo co zasłaniała jej tyłek i czarne, wysokie szpilki. Spojrzał na nią lekko zdezorientowany.
-Astoria? C-co ty tu r-robisz? 
-Przyszłam z koleżanką, ale zobaczyłam ciebie i pomyślałam, że miło będzie pogadać po tylu latach.
-Taa... ale nie mam teraz nastroju na pogaduszki. - burknął.
-Słyszałam, że zostałeś wdowcem. Bardzo mi przykro...-powiedziała z udawanym współczuciem zupełnie nie zrażona jego odpowiedzią.
-Yhym... Nie mam ochoty o tym gadać. 
-A może? Mieszkam niedaleko, usiądziemy, pogadamy...- mężczyzna nie miał nawet możliwości zaprzeczyć, ponieważ Astoria już ciągnęła go w stronę wyjścia, a po chwili się teleportowali.

***

Hermiona tępo wpatrywała się w zdjęcia pod jednym z artykułów w Proroku Codziennym. Nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Jeszcze wczoraj Blaise zapewniał ją, że Draco nie potrafi bez niej żyć. Była trochę zła na Ginny, ale rozumiała, że w końcu wszystko się musiało wydać. Postanowiła porozmawiać z mężem. No bo niby jak ona sobie to wyobrażała? Że nikt się nie dowie? Poza tym chciała mieszkać ze swoim synem, a sytuacja jej na to nie pozwalała. Miała pójść do Dracona i powiedzieć całą prawdę. Nadal go kochała, ale wiedziała, że może jej tego nie wybaczyć. Liczyła, że wszystko się w końcu ułoży, czy to z nim, czy bez niego. Ale teraz.. wszystko się pokomplikowało. Zdjęcia przedstawiały jej ukochanego w towarzystwie pięknej, skąpo ubranej brunetki. Właściwie to nie było na nich niczego, co by wskazywało na zdradę... Zaraz, stop. On ma do tego pełne prawo. W końcu myśli, że Hermiona nie żyje. Ale widok Dracona z jakąkolwiek inną kobietą bolał ją... i to bardzo. Otarła łzę. Musi się komuś wygadać. Złapała torebkę i teleportowała się do domu Ginny i Blaise'a. 

***

-Stary, coś ty najlepszego zrobił? - Blaise krzyczał na swojego najlepszego przyjaciela. Tak się starał, żeby on i Hermiona się pogodzili, a teraz przez tego kretyna wszystko się zepsuło. Kasztanowłosa na pewno widziała ten artykuł.
-Diable, nie krzycz tak... Mam strasznego kaca.
-Po nocy z Greengrass? -zapytał ironicznie Blaise. Był wściekły.
-Co? Skąd wiesz? Zresztą nieważne... Upiłem się w pubie, potem zabrała mnie do mieszkania. Dobierała się do mnie, ale jak się skumałem, o co jej chodzi, powiedziałem, że nic z tego i wróciłem do domu.
-To... to ty z nią nie spałeś? 
-Co? Nie, absolutnie. Możesz nawet się jej spytać, jeśli chcesz. Dobrze wiesz, że ja kocham tylko jedną kobietę i nigdy bym tego nie zrobił... Pomimo, że moja ukochana nie żyje. 
-Smoku, czekaj tu na mnie. - powiedział Blaise i teleportował się do siebie, zostawiając zdziwionego blondyna samego w mieszkaniu.

***

-Ginny... Ja już sama nie wiem. Po rozmowie z wami naprawdę myślałam, że nasz związek ma jeszcze jakiś sens. -Hermiona żaliła się swojej przyjaciółce przez łzy.- Ale teraz? Wiem, że on ma prawo do ułożenia sobie życia z kimś innym. Ale to tak cholernie boli....
-Myślę, że to wszystko na pewno da się jakoś wyjaśnić... 
Ich rozmowę przerwał charakterystyczny trzask. Odwróciły głowy i zobaczyły podekscytowanego Blaise'a. 
-Hermiona! Świetnie! Jak dobrze, że tu jesteś. Widzę, że już czytałaś artykuł. Słuchaj, to nie tak.. Rozmawiałem z nim. Na razie nic mu nie mówiłem o tobie. On wcale nie spał z tą pudrowaną lalą! Nie patrz tak, nie kłamał. Zresztą po co miałby to robić? On myśli, że ty nie żyjesz.. Ona chciała go zaciągnąć do łóżka, ale ją spławił. Mionka, naprawdę, on cię nie zdradził!
W Hermionie pojawiła się iskierka nadziei. 
-Blaise... jesteś tego pewny? On był przecież pijany... Może po prostu nie pamięta.
-Hermiono Malfoy! Chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz. Takie rzeczy się pamięta, a ja jestem całkowicie przekonany, że on nawet nie spojrzał na tą całą Greengrass. On cię kocha, zrozum! Nie widzi świata poza tobą! - mówiąc to, złapał ją za ramię i potrząsnął. 
Kobieta uśmiechnęła się do niego. Już wiedziała, że Blaise mówi prawdę. Chciała, by wszystko się w końcu wyjaśniło. Razem z Blaisem i Ginny teleportowała się do mieszkania, w którym tak dawno nie była.

***

Blondyn siedział w kuchni przy kawie i rozmyślał. Zdziwiło go zachowanie kumpla. Jak on mógł pomyśleć, że byłby zdolny do czegoś takiego. A nawet jeśli... to co mu do tego? Przecież teoretycznie jest wolny. 
Jego rozmyślania przerwał cichy trzask, który dobiegał z salonu. Poszedł tam, a widok, jaki zastał, sprawił, że kubek z kawą wypadł mu z rąk.

Hermiona spojrzała w oczy blondyna. Dopiero teraz sobie uświadomiła, jak bardzo za nimi tęskniła. Miała ochotę rzucić się mu w ramiona, ale opanowała się. Najpierw musieli porozmawiać.
Stali tak jakiś czas, aż w końcu ciszę przerwała Ginny:
-Hermi... powiedz coś... Blaise, chyba lepiej będzie, jak sobie pójdziemy.
-Nie! Zostajecie tu, dopóki mi wszystkiego nie wyjaśnicie. O co tutaj, do cholery, chodzi?! To tylko wytwór mojej chorej wyobraźni, tak?! -Blondyn patrzył na wszystko zdezorientowany i lekko rozdrażniony.
-Draco...- Hermiona zabrała głos. Głos, który zawsze przyprawiał go o dreszcze.- Ja.. Tylko się nie denerwuj...- i zaczęła opowiadać. Powiedziała dokładnie wszystko, a do jej oczu napływały łzy.-I..i... ja cię chcę przeprosić.. Wiem, że nie powinnam tak postąpić... Niczego od ciebie nie oczekuję. Zachowałam się jak świnia. Chciałam po prostu, żebyś wiedział. Zdaję sobie z tego sprawę, że to przeze mnie wpadłeś w nałóg. Tak, powiedzieli mi... Jeżeli chcesz rozwodu, to zrozumiem. Ale wiedz, że ja cię nadal kocham i Scorpius też... - spojrzała w jego stalowoszare oczy. Nie potrafiła z nich nic wyczytać.
-Hermiono... naprawdę myślisz, że pozwolę ci odejść? Owszem, jestem zły za te kłamstwa, ale wina leży po mojej stronie.. Gdybym spędzał z wami więcej czasu...- nie dokończył, bo jego ukochana zamknęła mu usta pocałunkiem. Oboje bardzo za sobą tęsknili.
-Przepraszam...
-Ja też...
-Ale...- na chwilę się od niego odsunęła.- Mógłbyś wracać z pracy trochę wcześniej? Naprawdę, tylko...
-Hermiono - przerwał jej- jeżeli myślisz, że te kilka miesięcy nie dały mi nic do myślenia, to się grubo mylisz. Szczerze, to ustalałam z ministrem inny rozkład godzin, jeszcze zanim odeszłaś, ale było już za późno...
-Draco... ja nie wiedziałam...
-Och, cicho. Mogłem ci o tym powiedzieć, ale oczywiście musiałem zachowywać się jak ostatni palant.
Kobieta się roześmiała. Wiedziała, że to z Draconem będzie szczęśliwa i popełniła wielki błąd, odchodząc od niego. Naprawdę go kochała.
-No to teraz jedźmy po Scorpiusa i twoje rzeczy. Właściwie to gdzie mieszkałaś przez ten czas?


***

-Tatusiu! Czemu ja nie mogę jechać do Hogwartu tak jak Scorpius? - wołała mała dziewczynka, patrząc na swojego ojca. Jej oczy miały kolor czekolady, tak samo jak jej matki. Wystarczyło jedno spojrzenie na ojca, a zawsze dostawała, to co chciała. Była oczkiem w jego głowie, o czym doskonale wiedziała i nieraz to wykorzystywała. Bardzo ją rozpieszczał, co niekoniecznie podobało się jego żonie. Tym razem nie mógł jednak nic poradzić. 
-Bo jesteś jeszcze za mała, kochanie. Ale już niedługo ty też pojedziesz do tej szkoły. 
Scorpius wyjeżdżał na swój drugi rok nauki w Hogwarcie. Tym razem jego matka nie mogła z nimi przyjechać, bo miała coś ważnego do załatwienia. 
-Do zobaczenia tato! Pa Sophie!- wołał podekscytowany z okna odjeżdżającego pociągu.
-Cześć. - odburknęła niezadowolona.
-Miłej nauki synku! - krzyknął mężczyzna, a po chwili pociąg zniknął z pola widzenia. - Oj, Sophie. Uśmiechnij się. Przecież wiesz, że tego i tak nie można przyspieszyć. 
-Tak tato, wiem... Wracajmy do mamusi.

-Kochanie, wróciliśmy!
-Mamusiu, jesteś?!
-Tak, jestem tutaj. - usłyszeli wesoły głos dobiegający z salonu. - Jak tam Scorpius? - zapytała, gdy do niej przyszli.
-W porządku. Pojechał. Nie wierzę, że już tyle lat minęło.... Czy coś się stało? Jakoś tak cały czas się uśmiechasz.
-Draco... - nie powiedziała nic, tylko złapała się za brzuch, a jej uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
Blondyn od razu zrozumiał. Wziął ją na ręce i obrócił wokół własnej osi.
-Tak się cieszę Hermiono!


...

Taka pierwsza, o, i chyba niezła :p Już wcześniej opublikowałam go na tamtym blogu, dlatego tak szybko i stąd ten kolor. Ta ma szczęśliwe zakończenie, akcja jest już po skończeniu Hogwartu, ale miniaturki będą najróżniejsze.

#Iryna.

Od Iryny 1 .

Witajcie :3

Na imię mi Ania, piszę jako Iryna. Być może mnie kojarzycie, bo pisałam pewną historię. Na razie mam w niej przerwę. 
Na tym blogu bedą pojawiać się tylko i wyłącznie miniaturki Dramione. Kocham ten parring i mam sporo pomysłów. 
Być może pojawi się jakaś miniaturka o innej tematyce, ale na razie nic mi nie przychodzi do głowy. 
Jako, że jedna kiedyś się już pojawiła, zaraz ją tu dodam. 
 Pozdrawiam serdecznie,

#Iryna.