wtorek, 6 maja 2014

1. Wytwór wyobraźni.

-Draco...
-Poczekaj, kochanie... Nie interesuje mnie to! Te papiery mają jutro leżeć na moim biurku. I nie obchodzi mnie, jak to zrobisz. Mają tam być i tyle.. Żegnam.
-Draco.. posłuchaj. - Hermiona przełknęła ślinę. Zdecydowała w końcu, żeby powiedzieć mężowi o swojej chorobie. - Ja..
*dryń, dryń*
-Halo? Co?! Zaraz będę! - mężczyzna rozłączył się, spojrzał przepraszająco na żonę, zabrał jakieś dokumenty ze swojego gabinetu i wyszedł z mieszkania. 
-Cholera! - kobieta zaklęła pod nosem.- Akurat teraz...
Udała się do sypialni swojego czteroletniego synka. Spał smacznie w łóżeczku. Spojrzała na niego. Był kopią ojca, jedynie kolor włosów odziedziczył po Hermionie. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Za kilka miesięcy zostanie półsierotą. Czy Draco sobie poradzi? Tak, mimo swojego zapracowania na pewno nie zaniedba dziecka. Właśnie, praca...
Na początku wszystko się układało. Ostatni rok w Hogwarcie bardzo ich do siebie zbliżył. Dwa lata po ukończeniu szkoły wzięli ślub, a rok później urodził się ich syn Scorpius. Draco dostał pracę w Ministerstwie Magii, a Hermiona zajmowała się dzieckiem i domem. Mężczyzna wspinał się po szczeblach kariery coraz wyżej. Został asystentem ministra, a po jego odejściu miał objąć to stanowisko. Jednak im lepiej radził sobie w pracy, tym gorzej powodziło mu się w małżeństwie. Kochał swoją żonę oraz syna, ale nie spędzał z nimi czasu. Wracał do domu późno, zazwyczaj gdy jego rodzina już spała, a wychodził równie wcześnie. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo rani żonę i jak jej go brakuje. 
Gdy Hermiona stała nad łóżeczkiem, Scorpius zaczął się budzić. Gdy otworzył oczy, powitał mamę uśmiechem, ale po chwili zobaczył smutek w jej oczach i łzy na policzkach.
-Coś się stało, mamusiu?
-Nie, skarbie, to nic takiego. Chodź, zrobimy coś do jedzenia. 
Gdy byli już w kuchni, a kobieta przygotowywała naleśniki dla swojego syna, chłopiec zawołał:
-Och, tak się cieszę mamusiu! Nareszcie spędzimy cały dzień razem! Tatuś jeszcze śpi? Zaraz pójdę go obudzić! Obiecał mi, że będziemy się świetnie bawić. 
Hermiona, słysząc te słowa, upuściła na ziemię łyżkę, którą trzymała w ręce. Po raz kolejny Draco nie dotrzyma obietnicy złożonej synowi. Chłopiec znów będzie zawiedziony.
-Tatusia nie ma... Wypadło mu coś pilnego. Niestety musi ciężko pracować.-spojrzała przepraszająco na syna. Jego oczy się zaszkliły, a cała wesołość, którą miał na twarzy zamieniła się w smutek. - Ale nie martw się. Następnym razem tatuś na pewno znajdzie dla nas czas. - powiedziała, choć sama w to nie wierzyła.- A my możemy iść razem. Co ty na to, żebym zaprosiła ciocię Ginny i Jima? 

***

Godzinę później Ginny i Hermiona siedziały w kafejce na Pokątnej, podczas gdy Scorpius i Jim podziwiali najnowszą miotłę.
-Tatuś mi kiedyś taką kupi!- wołał Scorpius.
-Mój też! Ostatnio zaczął uczyć mnie latać, na takiej małej.
-Naprawdę? Mój nie ma czasu, żeby mnie nauczyć. Ciągle pracuje...

-Coś się stało? Widzę, że nie wyglądasz najlepiej. Czy to przez tę białaczkę?- spytała z troską Ginny swoją najlepszą przyjaciółkę.
-Nie, nie o to chodzi tym razem. Po prostu Draco.. On w ogóle nie ma dla nas czasu. Dzisiaj miałam mu powiedzieć, ale znowu wyszedł do pracy... Boję się, że gdy umrę, on nadal będzie tyle pracował i mimo, że zapewni opiekę Scorpiusowi, to on będzie się czuł zaniedbany.. Bo przecież dziecko potrzebuje miłości rodziców.
-Nie mów tak, przecież Draco was kocha.. I nie chce was krzywdzić. On myśli, że swoją pracą zapewnia wam dobrobyt... Zrozum, on też ma dużo obowiązków, jest asystentem ministra...
-Już wolałabym mieszkać w jakiejś małej klitce, a żeby mieć go przy sobie. Poza tym Blaise też jest szychą w Ministerstwie, może trochę mniejszą, ale jakoś znajduje czas dla ciebie i Jima.
-Nie martw się, na pewno wszystko się ułoży. I wcale nie umrzesz! Pokonasz chorobę, tylko musisz w to uwierzyć!
Hermiona uśmiechnęła się blado. Dobrze wiedziała, że są małe szanse na to, by przeżyła.


***

Następnego dnia Draco jak codziennie poszedł do pracy. Hermiona czuła się bardzo słabo, więc poprosiła Ginny, bo zaopiekowała się Scorpiusem. Przyjaciółka poradziła jej, by ta poszła do lekarza, ale kobieta uznała, że to przez stres i jeśli trochę odpocznie, to jej się polepszy.
Draco jak zwykle zasiedział się w pracy i do domu dotarł dopiero około godziny 22. Myślał, że jego żona i syn na pewno śpią, ale gdy wszedł do salonu, zamarł. Zobaczył swoją żonę leżącą nieprzytomną na ziemi. Pobiegł szybko do sypialni syna, ale go tam nie było. Uznał, że dziecko na pewno jest u Ginny, bo Hermiona często go tam zostawiała. Wziął swoją ukochaną na ręce i teleportował się z nią do Munga.

***

Hermiona powoli otworzyła oczy. Rozejrzała się i od razy rozpoznała salę w szpitalu św. Munga. Obok niej na krześle spał Draco, który wyglądał na bardzo zmęczonego. Odetchnęła głęboko. Teraz będzie musiała mu powiedzieć o swojej chorobie. Gdy w głowie układała sobie plan tej rozmowy, on się obudził. 
-Kochanie, tak się cieszę, że wreszcie oprzytomniałaś! Bardzo się o ciebie martwiłem. 
-Tak, pani mąż czuwał przy pani całą noc. Zazdroszczę. - uzdrowicielka, która właśnie weszła uśmiechnęła się do pacjentki. Ta odpowiedziała jej tym samym, ale jej uśmiech był bardzo blady. - To zwykłe zasłabnięcie. Podamy kilka eliksirów i będzie pani mogła wrócić do domu. 
Gdy już wyszła, Hermiona spojrzała na swojego męża i powiedziała jednym tchem:
-Draco...Jestemnieuleczalniechora.- uśmiechnęła się lekko pod nosem, bo nareszcie miała to za sobą.
-Co? -na początku pomyślał, że to głupi, nieśmieszny żart, ale gdy zobaczył wyraz twarzy swojej żony, spanikował.
-Jestem nieuleczalnie chora. Mam białaczkę. To mugolska choroba, dlatego uzdrowiciele jej nie rozpoznali. Najprawdopodobniej w tym roku umrę.
-Co? Czemu nic mi nie powiedziałaś?- w jego głosie nie było słychać troski, tylko złość.
-Myślisz, że to było takie łatwe? Poza tym, nie było okazji..
-Nie było okazji! Doprawdy! Powinnaś mi powiedzieć zaraz po tym, jak się dowiedziałaś! Czy ja dla ciebie nic nie znaczę? A może w ogóle nie chciałaś mi mówić, a miałem się dowiedzieć dopiero jak umrzesz?!
-Nie krzycz na mnie! I jak możesz tak mówić?! To chyba ja i Scorpius dla ciebie nic nie znaczymy. Kiedy ostatnio spędziłeś z nami dzień? Chociażby w domu? Praca to twoja żona! Nawet nie wiesz, jaki Scorpius był wczoraj zawiedziony! Nie wiesz, ile nocy przepłakałam! A ty śmiesz mówić, że to wszystko moja wina!
-Hermiono, ja.. 
-Wyjdź stąd! Natychmiast! - ta kłótnia bardzo ją wyczerpała. Ale postanowiła. Wyjedzie ze swoim synem i te ostatnie miesiące spędzi razem z nim. Z dala od Dracona. 

***
Przez kolejne trzy dni małżeństwo nie odzywało się do siebie. Zresztą nawet nie miało kiedy. Draco nadal cały czas spędzał w pracy. To tylko utwierdziło Hermionę w decyzji o wyjeździe. Gdy mężczyzna wrócił z pracy, na stole zobaczył kartkę z krótkim listem:

Drogi Draco!

Postanowiłam wyjechać. Ochłonęłam już po naszej kłótni, ale nie mogę dłużej tak żyć. Nie jestem zła, tylko po prostu smutna. Nie mam zamiaru być twoją przeszkodą w osiągnięciu kariery. Scorpius trochę płakał, że musi opuszczać dom, ale wszystko mu wytłumaczyłam. Gdy umrę, zajmą się nim moi rodzice. Oczywiście będziesz mógł się z nim widywać. Mam nadzieję, że znajdziesz sobie kogoś i będziesz szczęśliwy. 
Pamiętaj, że zawsze bardzo cię kochałam i mimo wszystko myślę, że ty mnie też. 

Hermiona.

Draco czytał list kilka razy. Nic nie rozumiał. Myślał, że po kilku dniach się pogodzą. Zamierzał się dla niej zmienić. Przez te trzy dni ustalał z ministrem godziny pracy, by móc więcej czasu spędzić z rodziną. Był zły. Nie na nią, ale tylko i wyłącznie na siebie. Nie mógł jej stracić. Zwłaszcza teraz, gdy była chora. Postanowił ją odnaleźć. 


Szukał jej przez wiele miesięcy. Ginny nie mogła mu nic powiedzieć, mimo że znała miejsce zamieszkania Hermiony. Ona jej na to nie pozwoliła. Draco był wściekły na żonę swojego najlepszego przyjaciela, ale nie mógł nic zrobić, bo nawet Blaise nie wydusił nic z Rudej. Blondyn coraz gorzej wszystko przeżywał, a gdy tydzień później dowiedział się, że.. Hermiona nie żyje, całkowicie się załamał. Myślał, że to żart, ale odwiedził rodziców swojej ukochanej i faktycznie, Scorpius tam był. Sprawiał wrażenie szczęśliwego, ale po rozmowie z państwem Granger okazało się, że jeszcze nic nie wie.
Draco wrócił do domu. Usiadł na kanapie w salonie. Rozmyślał. O tym, że już nigdy jej nie zobaczy. O tym, że już nigdy jej nie przytuli. O tym, że już nigdy nie poczuje smaku jej malinowych ust. Po raz pierwszy od kilku lat zapłakał. Uznał, że na razie lepiej będzie, jeśli Scorpius zostanie z dziadkami. Nie chciał, by jego syn patrzył, jak cierpi. Poza tym nie potrafiłby się teraz nim zająć.

***

Mijały dni, a on czuł się jeszcze gorzej. Codziennie wracał do domu pijany. Nie był nawet na pogrzebie. Syna odwiedzał rzadko, często pan Granger nie chciał go wpuszczać do środka z powodu jego upojenia alkoholowego. Scorpius dowiedział się o śmierci matki, ale całkiem nieźle sobie z tym radził. Na pewno lepiej niż jego ojciec. Co jakiś czas Dracona odwiedzali Blaise i Ginny. Po jednym z takich spotkań, gdy małżeństwo wróciło już do domu, Ginny nie wytrzymała:
-Blaise... ja nie mogę na to patrzeć. Jak tak dalej pójdzie, to niedługo Scorpius będzie sierotą, bo jego ojciec zapije się na śmierć.
-Wiem... ale co my możemy na to poradzić? Do niego nic nie dociera. Powinien się zająć dzieckiem, na pewno mały za nim tęskni, zwłaszcza teraz, gdy stracił matkę.
-Blaise...-Rudowłosa głośno przełknęła ślinę.- Hermiona żyje...
-Że co?!
-Tylko się nie denerwuj... Jej stan zdrowia znacznie się poprawił... Właściwie już prawie pokonała chorobę. Nie chciała, by Draco o tym wiedział. Zrozum... To miało być dla jego dobra... Scorpius o tym wie. Ona go często odwiedza. Ale jak zobaczyłam, co się dzieje z tą tlenioną fretką, uznałam, że trzeba coś zrobić.
-Jak mogłaś mi o tym nie powiedzieć? Wiesz, dla mnie też ona była ważna.. Cały czas jest.
-Przepraszam... Ona mnie o to prosiła. Ale co zrobimy?
- Trzeba z nią przede wszystkim porozmawiać.

***

Kolejny wieczór. Draco jak zwykle spędzał go w barze. Był już całkowicie zalany. Nawet nie zauważył, jak dosiadła się do niego pewna brunetka. 
-Co za spotkanie. - uśmiechnęła się pod nosem.
Blondyn oderwał wzrok od szklanki z Ognistą i spojrzał w wytapetowaną twarz Astorii Greengrass. Miała na sobie czarną lateksową sukienkę bez ramiączek, która ledwo co zasłaniała jej tyłek i czarne, wysokie szpilki. Spojrzał na nią lekko zdezorientowany.
-Astoria? C-co ty tu r-robisz? 
-Przyszłam z koleżanką, ale zobaczyłam ciebie i pomyślałam, że miło będzie pogadać po tylu latach.
-Taa... ale nie mam teraz nastroju na pogaduszki. - burknął.
-Słyszałam, że zostałeś wdowcem. Bardzo mi przykro...-powiedziała z udawanym współczuciem zupełnie nie zrażona jego odpowiedzią.
-Yhym... Nie mam ochoty o tym gadać. 
-A może? Mieszkam niedaleko, usiądziemy, pogadamy...- mężczyzna nie miał nawet możliwości zaprzeczyć, ponieważ Astoria już ciągnęła go w stronę wyjścia, a po chwili się teleportowali.

***

Hermiona tępo wpatrywała się w zdjęcia pod jednym z artykułów w Proroku Codziennym. Nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Jeszcze wczoraj Blaise zapewniał ją, że Draco nie potrafi bez niej żyć. Była trochę zła na Ginny, ale rozumiała, że w końcu wszystko się musiało wydać. Postanowiła porozmawiać z mężem. No bo niby jak ona sobie to wyobrażała? Że nikt się nie dowie? Poza tym chciała mieszkać ze swoim synem, a sytuacja jej na to nie pozwalała. Miała pójść do Dracona i powiedzieć całą prawdę. Nadal go kochała, ale wiedziała, że może jej tego nie wybaczyć. Liczyła, że wszystko się w końcu ułoży, czy to z nim, czy bez niego. Ale teraz.. wszystko się pokomplikowało. Zdjęcia przedstawiały jej ukochanego w towarzystwie pięknej, skąpo ubranej brunetki. Właściwie to nie było na nich niczego, co by wskazywało na zdradę... Zaraz, stop. On ma do tego pełne prawo. W końcu myśli, że Hermiona nie żyje. Ale widok Dracona z jakąkolwiek inną kobietą bolał ją... i to bardzo. Otarła łzę. Musi się komuś wygadać. Złapała torebkę i teleportowała się do domu Ginny i Blaise'a. 

***

-Stary, coś ty najlepszego zrobił? - Blaise krzyczał na swojego najlepszego przyjaciela. Tak się starał, żeby on i Hermiona się pogodzili, a teraz przez tego kretyna wszystko się zepsuło. Kasztanowłosa na pewno widziała ten artykuł.
-Diable, nie krzycz tak... Mam strasznego kaca.
-Po nocy z Greengrass? -zapytał ironicznie Blaise. Był wściekły.
-Co? Skąd wiesz? Zresztą nieważne... Upiłem się w pubie, potem zabrała mnie do mieszkania. Dobierała się do mnie, ale jak się skumałem, o co jej chodzi, powiedziałem, że nic z tego i wróciłem do domu.
-To... to ty z nią nie spałeś? 
-Co? Nie, absolutnie. Możesz nawet się jej spytać, jeśli chcesz. Dobrze wiesz, że ja kocham tylko jedną kobietę i nigdy bym tego nie zrobił... Pomimo, że moja ukochana nie żyje. 
-Smoku, czekaj tu na mnie. - powiedział Blaise i teleportował się do siebie, zostawiając zdziwionego blondyna samego w mieszkaniu.

***

-Ginny... Ja już sama nie wiem. Po rozmowie z wami naprawdę myślałam, że nasz związek ma jeszcze jakiś sens. -Hermiona żaliła się swojej przyjaciółce przez łzy.- Ale teraz? Wiem, że on ma prawo do ułożenia sobie życia z kimś innym. Ale to tak cholernie boli....
-Myślę, że to wszystko na pewno da się jakoś wyjaśnić... 
Ich rozmowę przerwał charakterystyczny trzask. Odwróciły głowy i zobaczyły podekscytowanego Blaise'a. 
-Hermiona! Świetnie! Jak dobrze, że tu jesteś. Widzę, że już czytałaś artykuł. Słuchaj, to nie tak.. Rozmawiałem z nim. Na razie nic mu nie mówiłem o tobie. On wcale nie spał z tą pudrowaną lalą! Nie patrz tak, nie kłamał. Zresztą po co miałby to robić? On myśli, że ty nie żyjesz.. Ona chciała go zaciągnąć do łóżka, ale ją spławił. Mionka, naprawdę, on cię nie zdradził!
W Hermionie pojawiła się iskierka nadziei. 
-Blaise... jesteś tego pewny? On był przecież pijany... Może po prostu nie pamięta.
-Hermiono Malfoy! Chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz. Takie rzeczy się pamięta, a ja jestem całkowicie przekonany, że on nawet nie spojrzał na tą całą Greengrass. On cię kocha, zrozum! Nie widzi świata poza tobą! - mówiąc to, złapał ją za ramię i potrząsnął. 
Kobieta uśmiechnęła się do niego. Już wiedziała, że Blaise mówi prawdę. Chciała, by wszystko się w końcu wyjaśniło. Razem z Blaisem i Ginny teleportowała się do mieszkania, w którym tak dawno nie była.

***

Blondyn siedział w kuchni przy kawie i rozmyślał. Zdziwiło go zachowanie kumpla. Jak on mógł pomyśleć, że byłby zdolny do czegoś takiego. A nawet jeśli... to co mu do tego? Przecież teoretycznie jest wolny. 
Jego rozmyślania przerwał cichy trzask, który dobiegał z salonu. Poszedł tam, a widok, jaki zastał, sprawił, że kubek z kawą wypadł mu z rąk.

Hermiona spojrzała w oczy blondyna. Dopiero teraz sobie uświadomiła, jak bardzo za nimi tęskniła. Miała ochotę rzucić się mu w ramiona, ale opanowała się. Najpierw musieli porozmawiać.
Stali tak jakiś czas, aż w końcu ciszę przerwała Ginny:
-Hermi... powiedz coś... Blaise, chyba lepiej będzie, jak sobie pójdziemy.
-Nie! Zostajecie tu, dopóki mi wszystkiego nie wyjaśnicie. O co tutaj, do cholery, chodzi?! To tylko wytwór mojej chorej wyobraźni, tak?! -Blondyn patrzył na wszystko zdezorientowany i lekko rozdrażniony.
-Draco...- Hermiona zabrała głos. Głos, który zawsze przyprawiał go o dreszcze.- Ja.. Tylko się nie denerwuj...- i zaczęła opowiadać. Powiedziała dokładnie wszystko, a do jej oczu napływały łzy.-I..i... ja cię chcę przeprosić.. Wiem, że nie powinnam tak postąpić... Niczego od ciebie nie oczekuję. Zachowałam się jak świnia. Chciałam po prostu, żebyś wiedział. Zdaję sobie z tego sprawę, że to przeze mnie wpadłeś w nałóg. Tak, powiedzieli mi... Jeżeli chcesz rozwodu, to zrozumiem. Ale wiedz, że ja cię nadal kocham i Scorpius też... - spojrzała w jego stalowoszare oczy. Nie potrafiła z nich nic wyczytać.
-Hermiono... naprawdę myślisz, że pozwolę ci odejść? Owszem, jestem zły za te kłamstwa, ale wina leży po mojej stronie.. Gdybym spędzał z wami więcej czasu...- nie dokończył, bo jego ukochana zamknęła mu usta pocałunkiem. Oboje bardzo za sobą tęsknili.
-Przepraszam...
-Ja też...
-Ale...- na chwilę się od niego odsunęła.- Mógłbyś wracać z pracy trochę wcześniej? Naprawdę, tylko...
-Hermiono - przerwał jej- jeżeli myślisz, że te kilka miesięcy nie dały mi nic do myślenia, to się grubo mylisz. Szczerze, to ustalałam z ministrem inny rozkład godzin, jeszcze zanim odeszłaś, ale było już za późno...
-Draco... ja nie wiedziałam...
-Och, cicho. Mogłem ci o tym powiedzieć, ale oczywiście musiałem zachowywać się jak ostatni palant.
Kobieta się roześmiała. Wiedziała, że to z Draconem będzie szczęśliwa i popełniła wielki błąd, odchodząc od niego. Naprawdę go kochała.
-No to teraz jedźmy po Scorpiusa i twoje rzeczy. Właściwie to gdzie mieszkałaś przez ten czas?


***

-Tatusiu! Czemu ja nie mogę jechać do Hogwartu tak jak Scorpius? - wołała mała dziewczynka, patrząc na swojego ojca. Jej oczy miały kolor czekolady, tak samo jak jej matki. Wystarczyło jedno spojrzenie na ojca, a zawsze dostawała, to co chciała. Była oczkiem w jego głowie, o czym doskonale wiedziała i nieraz to wykorzystywała. Bardzo ją rozpieszczał, co niekoniecznie podobało się jego żonie. Tym razem nie mógł jednak nic poradzić. 
-Bo jesteś jeszcze za mała, kochanie. Ale już niedługo ty też pojedziesz do tej szkoły. 
Scorpius wyjeżdżał na swój drugi rok nauki w Hogwarcie. Tym razem jego matka nie mogła z nimi przyjechać, bo miała coś ważnego do załatwienia. 
-Do zobaczenia tato! Pa Sophie!- wołał podekscytowany z okna odjeżdżającego pociągu.
-Cześć. - odburknęła niezadowolona.
-Miłej nauki synku! - krzyknął mężczyzna, a po chwili pociąg zniknął z pola widzenia. - Oj, Sophie. Uśmiechnij się. Przecież wiesz, że tego i tak nie można przyspieszyć. 
-Tak tato, wiem... Wracajmy do mamusi.

-Kochanie, wróciliśmy!
-Mamusiu, jesteś?!
-Tak, jestem tutaj. - usłyszeli wesoły głos dobiegający z salonu. - Jak tam Scorpius? - zapytała, gdy do niej przyszli.
-W porządku. Pojechał. Nie wierzę, że już tyle lat minęło.... Czy coś się stało? Jakoś tak cały czas się uśmiechasz.
-Draco... - nie powiedziała nic, tylko złapała się za brzuch, a jej uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
Blondyn od razu zrozumiał. Wziął ją na ręce i obrócił wokół własnej osi.
-Tak się cieszę Hermiono!


...

Taka pierwsza, o, i chyba niezła :p Już wcześniej opublikowałam go na tamtym blogu, dlatego tak szybko i stąd ten kolor. Ta ma szczęśliwe zakończenie, akcja jest już po skończeniu Hogwartu, ale miniaturki będą najróżniejsze.

#Iryna.

1 komentarz:

  1. PIERWSZA <3333
    Zaklepuję sobie miejsce na komentarz, bo muszę być pierwsza ^^
    Zgredek

    OdpowiedzUsuń