-Scorpius, kochanie, zejdź proszę na dół, mam do ciebie prośbę.
-Już idę, mamusiu!
Do kuchni urządzonej w jasnych barwach wbiegł ośmioletni chłopiec. Miał szaroniebieskie oczy i jasne, kręcone włosy. Nie przypominał matki, którą zastał w kuchni. Był prawie taki sam jak jego przystojny ojciec. Bardzo kochał rodziców, tak jak i dwie młodsze siostry - Unę i Daisy.
-Czy mógłbyś iść do gabinetu tatusia i go zawołać? Powiedz mu, że to ważne.
Blondyn spojrzał na nią przenikliwe, gdyż zauważył, że w głosie matki słychać było smutek i gorycz. Po chwili jednak odpowiedział:
-Oczywiście, mamo.- I ucałował ją w policzek, co wywołało u niej delikatny uśmiech.
Skierował swoje kroki w stronę gabinetu ojca, który znajdował się na parterze. Wiedział, że tata nie lubi, gdy ktoś przeszkadza mu w pracy i domyślił się, że właśnie dlatego matka wysłała jego, a nie poszła tam sama. Mimo wszystko Draco Malfoy nie potrafił złościć się na swoje dzieci.
Zapukał i delikatnie otworzył drzwi. Zobaczył to, czego się dokładnie spodziewał- swego ojca siedzącego przy biurku, pochylonego nad jakimiś papierami i wyraźnie zamyślonego. Od pewnego czasu tylko taki widok zastawał. Bowiem mężczyzna od kilkunastu dni chodził ewidentnie czymś strapiony, a jego wygląd wskazywał na to, że mało sypia i w ogóle nie odpoczywa. Miał podkrążone oczy, rozczochrane włosy (a to mu się nigdy wczesniej nie zdarzało) i źle zapiętą, białą koszulę, której rękawy były podciągnięte po łokcie. Zdawał się nie zauważyć przybycia swojego syna i odwrócił wzrok od papierów dopiero, gdy usłyszał cichy, ciepły głosik:
-Tatusiu?
Spojrzał nieprzytomnie na chłopca, który patrzył na niego z niepewnym uśmiechem. Wstał z krzesła i podszedł do swojej mniejszej kopii, a twarz mu się rozpromieniła. Scorpius dostrzegł jednak, że oczy ojca pozostały zmartwione i smutne. Starszy Malfoy kucnął przy nim i złapał za rączkę.
-Tak, mały Scorpiusie? -zapytał. Nie nazywał go tak, odkąd rok temu ośmiolatek oznajmił, że jest już duży i rodzice nie mogą na niego mówić "mały Scorpius". Gdy jednak nie słyszał, mówili tak o nim miedzy sobą.
-Miałeś tak mnie nie nazywać! -powiedział chłopczyk buntowniczo i założył ręce na klatkę piersiową.
Draco roześmiał się, ale obiecał synkowi, że to się więcej nie powtórzy.
-No więc o co chodzi?
-Mamusia prosi, żebyś do niej przyszedł i kazała przekazać, ze to ważne.
Blondyn posłał mu zaskoczone spojrzenie. Następnie przeniósł je na biurko, westchnął i rzekł zrezygnowanym tonem:
-Już do niej idę. Gdzie są dziewczynki?
-Bawią się na górze.
-W takim razie idź do nich. -Poklepał syna po plecach i razem skierowali się do wyjścia.
***
Myła naczynia, a ręce jej drżały. Robiła to mugolskim sposobem tak jak zwykle wtedy, gdy się czymś denerwowała. To ją zawsze odstresowywało. A teraz zdecydowanie potrzebowała odstresowania. Jakieś pół godziny wcześniej przyleciała sowa z listem zaadresowanym do Państwa Malfoy. Przysłał go Teodor Nott- szkolny przyjaciel Hermiony i Dracona. Kobieta bardzo go lubiła i miło wspominała, ale zawsze zastanawiała się, jak taki uprzejmy, przystojny mężczyzna mógł wyjść za tak fałszywą i sztuczną lalę jaką była Dafne Greengrass. Szatynka wręcz jej nienawidziła. Nie dość, że podczas pierwszych lat nauki dokuczała jej z powodu mugolskiego pochodzenia, to brązowowłosa była zazdrosna o jej relacje z Draconem. Przecież Dafne to jego była dziewczyna, a, gdy byli na szóstym roku, wszyscy w szkole uważali, że ci stworzą kiedyś rodzinę. Jednak wszystko zmieniło się, gdy w życiu Malfoy'a pojawiła się Hermiona. Szatynka uśmiechnęła się do siebie, gdy pomyślała, ze mężczyzna wybrał właśnie ją. Pamiętała, jaką czuła satysfakcję, gdy w połowie ostatniej klasy blondyn zerwał z Dafne, na co ta się załamała. Mimo tego zaproponowała mu przyjaźń, a Malfoy na tę propozycję przystał. Pannie Granger niezbyt się to podobało, wiedziała, że Greengrass będzie chciała jej go odebrać. Szlag ją trafiał, jak patrzyła w szkole na mizdrzącą się do Malfoy'a Dafne. On tego nie widział, albo przynajmniej udawał, ze nie widzi. Tak naprawdę Ślizgonka nic dla niego nie znaczyła, bo był na zabój zakochany w Hermionie, ale brązowooka miała na ten temat inne zdanie.
A teraz! Dostali zaproszenie do niej i do Teodora na następną sobotę! Była przekonana, że blondyn nie zgodzi się pójść, oczywiście jeżeli PAMIĘTA. Tego jednak nie była taka pewna. Od jakichś dwóch tygodni spędza w pracy dużo więcej czasu, a gdy wraca przesiaduje tylko w swoim gabinecie. Nie jada posiłków z rodziną, do łóżka kładzie się grubo po północy, a wstaje bardzo wcześnie. Wiedziała, że jest znanym magomedykiem, ale, do cholery, to nie jest powód, żeby zaniedbywać rodzinę!
Byłej Gryfonce było z tego powodu bardzo smutno. Przecież Malfoy zachowuje się tak bez żadnej przyczyny. Nie pokłócili się, wiec nie przychodził jej do głowy żaden sensowny powód. Chyba że...
Pokręciła głową. Nie, to niemożliwe, żeby przestał ją kochać, albo znalazł sobie kogoś nowego.
Najpierw zauważyła swojego syna wbiegającego po schodach na górę, a zaraz za nim kroczył jej mąż. Dopiero teraz spostrzegła, jak bardzo źle wygląda. Wcześniej nie zwracała na to uwagi, ale teraz poczuła ochotę, żeby podejść do niego, przytulić i zapytać, jak się czuje. Zawsze będzie go kochać, bez względu na wszystko.
Szybko jednak odgoniła od siebie ten zamiar. Skoro on nie okazuje jej uczuć, tak jak dawniej, to ona będzie postępować tak samo.
-Sowa zostawiła list-powiedziała szybko próbując na niego nie patrzeć.- Przeczytaj go, leży na stole.
Zaintrygowany wziął do ręki papier i zaczął czytać. Gdy skończył, oznajmił:
-To świetny pomysł, musimy tam iść! -zawołał.
Hermiona upuściła na podłogę talerz, który właśnie wycierała. Rozbił się na male kawałeczki.
-Przepraszam, niezdara ze mnie. - Nie chciała pokazać, że decyzja męża zrobiła na niej jakiekolwiek wrażenie. -Jesteś pewien, że nie będziesz zajęty w TĘ sobotę? -zapytała niby od niechcenia i machnęła różdżką, żeby posprzątać bałagan.
-Nie, chętnie ich odwiedzę. Bardzo dawno nie widziałem się z Dafne, miło będzie z nią porozmawiać.
Hermiona poczuła napływające do jej oczu łzy, ale dzielnie je powstrzymywała. Pokiwała tylko szybko głową i wyszła z kuchni. Bolało ją to, że blondynowi bardziej zależy na spotkaniu ze swoją dawną szkolną miłością niż na spędzeniu tego czasu razem z nią.
Przecież właśnie wtedy wypada ich rocznica ślubu! I to dziesiąta, okrągła. Od początku małżeństwa ten dzień spędzali razem. Jedli kolację przy świecach, wręczali sobie upominki, a odkąd dzieci były na świecie, zawozili je do Blaisa i Ginny. Raz nawet, w piąta rocznicę, Draco zabrał ją do Paryża. Zapamięta ten weekend do końca życia. No cóż, jego owocem była Una. Właściwie każda ich rocznica kończyła się na tym samym...
Weszła do łazienki i odetchnęła głęboko. Łzy płynęły po jej policzkach, ale starała się z nimi walczyć. Umyła twarz i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Zobaczyła kobietę o dużych, brązowych, ale w tym momencie podpuchniętych oczach. Na nosie miała kilka piegów, a na jej twarzy widniały nieliczne zmarszczki, które tylko dodawały jej uroku i kobiecości.
Każdy mężczyzna, ktory mijał ją na ulicy, odwracał się za nią i podziwiał jej urodę, ale ona nie widziała w sobie nic specjalnego. Jej mąż czuł się zazdrosny, ale jednocześnie dumny. Stwierdziła z goryczą, że Dafne zawsze była dużo ładniejsza od niej i na pewno nie ma żadnych zmarszczek. Jej ciało z pewnością jest idealne, za to Hermiona, która urodziła troje dzieci, wygląda- w swoim mniemaniu- okropnie.
Wyszła z łazienki i skierowała się do pokoju dziewczynek. Słyszała, jak Draco wraca z powrotem do swojego gabinetu. Westchnęło głośno.
Gdy weszła do środka, jej oczom ukazał się rozczuląjacy widok. Na kanapie, która znajdowała się w pokoju spał na siedząco Scorpius, na którego ramieniu spoczywała głową Uny. Ona także odpłynęła do krainy Morfeusza. Na ich kolanach leżała najmłodsza, trzyletnia Daisy, która również była pogrążona we śnie. Po całym pokoju wardały się dziecięce zabawki.
Kochająca mama podeszła do nich cichutko. Delikatnie wzięła na ręce Daisy, która była mieszanką wyglądu jej i Dracona. Położyła ją do łóżka, okryła szczelnie kołdrą i ucalowała w czółko. Dziewczynka miała brązowe, ale proste włosy, niebieskie oczy, duże, malinowe usta i bladą cerę.
Następnie Hermiona sięgnęła po koc i opatulila nim swoje starsze potomstwo. Na ich policzkach równie złożyła czułe pocałunki.
Przy drzwiach odwróciła się jeszcze i spojrzała na swoje kochane dzieci. Zrozumiała wtedy bardzo ważną rzecz- nieważne, co będzie działo się między nią, a jej mężem, jej dzieci nie mogą na tym ucierpieć. Wiedziała, że Draco bardzo je kocha i bez względu na sytuację nie pozwoli, by stało im się cos złego. I choćby nie pozostało jej nic innego, to miłość rodzicielska zostanie na zawsze.
Wyłączyła światło, otarła pojedynczą łzę, i wyszła.
***
Niecały tydzień, pomiędzy otrzymaniem zaproszenia a sobotnią kolacją, dłużył się Hermionie niemiłosiernie. Wysłała Teodorowi wiadomość, że się pojawią. Umówiła się też z Ginny, do której na ten dzień przyjadą dzieci. Pod koniec ostatniej klasy Blaise pokłócił się o coś z Teodorem i od tej pory nie utrzymywali kontaktów, dlatego też małżeństwo nie wiedziało nic o zbliżającej się kolacji. Hermiona nie chciała im o tym mówić, a jej rudowłosa przyjaciółka żyła w przekonaniu, że jak zwykle Draco i Hermiona chcą spędzić rocznicę razem.
Przez te kilka dni kobieta posmutniała bardziej. Jak na złość widywała Dracona coraz rzadziej, ponieważ, jak zauważyła, nie jadł prawie wcale, a w gabinecie przebywał jeszcze dłużej. Dzieci widziały jej kiepski nastrój i chciały ją w jakiś sposób pocieszyć. Scorpius codziennie rano przynosił jej kwiaty zerwane w ogródku. Zawsze uśmiechała się do syna z wdzięcznością i grzecznie mu dziękowała, ale gdy wychodził, opadała na krzesło i ukrywała twarz w dłoniach. 'Dawniej Draco wręczał mi kwiaty co tydzień'- myślała z goryczą.
Gdy nadeszła sobota, Hermiona panikowała, ale jednocześnie cieszyła się, że w końcu będzie miała to za sobą. Wstała z łóżka bardzo wcześnie, zeszła na dół i zrobiła śniadanie. Słyszała, jak jej mąż chodzi po gabinecie. Odmówił, gdy poszła do niego i poprosiła do stołu. Wyglądał przy tym tak blado i chudo, że aż się przestraszyła. Nie skomentowała jednak tego w żaden sposób. Zapomniał
o rocznicy! Była już całkowicie pewna. I że niby ma się teraz o niego troszczyć?
Prezentu też mu nie da! Albo da, żeby zrobiło mu się głupio, że zapomniał! Tak, to świetny pomysł. Zrobi to dopiero po kolacji, żeby poczuł jeszcze większe wyrzuty sumienia po tym, jak będzie się świetnie bawił z Dafne. Uśmiechnęła się kpiąco.
Około godziny 15 przeniosła się z dziećmi kominkiem do Ginny. Spędziła tam niecałą godzinę, a po powrocie zaczęła się w samotności szykować.
Na poczatku ubrała piękną sukienkę, którą kupiła specjalnie z myślą o kolacji rocznicowej. Miała krwistoczerwony kolor i idealnie podkreślała jej figurę. Do tego uczesała się w warkocz pleciony wokół głowy. Wyglądała w tej kreacji uroczo i dziewczęco. Nałożyła też naszyjnik, który dostała od Dracona na święta, gdy byli jeszcze w ostatniej klasie.
Zaczęła przeglądać się sobie w lustrze i była naprawdę zadowolona z otrzymanego efektu. Po jakimś czasie jednak stwierdziła, że pan Malfoy nie zwróci na nią najmniejszej uwagi. Rozpuściła włosy i upięła je w niedbałego koka. Zmyła makijaż, który wykonywała około pół godziny i tylko pomalowała rzęsy tuszem. Ściągnęła z siebie kreację i wybrała starą, żółtą, prostą sukienkę, która nigdy nie podobała się jej mężowi. Co za różnica, w co będzie ubrana, skoro Dafne i tak przyćmi ją swoim wyglądem?
Zeszła na dół z obojętną miną. Draco już na nią czekał. Nijak nie skomentował jej wyglądu, ale szatynka właśnie tego się spodziewała. 'Pewnie jest tak podekscytowany kolacją, że wszystko mu jedno, co mam na sobie.'
Mężczyzna podszedł do niej bez słowa i złapał ją delikatnie za ramię. Był ubrany naprawdę elegancko i przyszło jej na myśl, że już dawno nie wyglądał tak dobrze. Dało jej to tylko kolejny powód do smutku. Na pewno wystroił się tak specjalnie dla pani Nott.
Poczuła szarpnięcie w okolicach pępka, a po chwili znajdowała się już w ogrodzie posesji Nott Manor. Niewiele się zmieniło od dnia, w którym tu ostatnio była, czyli od wesela Dafne i Teodora, a miało to miejsce 4 lata temu. Pamiętała tę imprezę doskonale. Mimo faktu, że Dafne była świeżo upieczoną panną młodą, nie miała oporów, by flirtować z Draconem, który nie był wtedy najtrzeźwiejszy. Najdziwniejsze było to, że Teodor, który to widział, nie wydawał się zbyt przejęty. Wręcz przeciwnie, świetnie się bawił, a prawie całe wesele spędził w towarzystwie przyjaciela, Terence'a Higgsa.
Hermiona wróciła wtedy do domu wściekła jak osa i nie odzywała się do męża przez cały tydzień, ale gdy przyniósł jej ogromny bukiet herbacianych róż i zaplanował rejs jachtem wynajętym specjalnie dla nich, nie mogła się dłużej na niego gniewać.
Mimo złego nastroju uśmiechnęła się do siebie. Jej ukochany zawsze potrafił ją zaskakiwać. Posłała mu smutne spojrzenie, ale nie zauważył tego. Zapukał właśnie do drzwi wejściowych, a po chwili otworzyła je wysoka kobieta o średniej długości blond włosach, ciemnozielonych oczach i, na co Hermionia od razu zwróciła uwagę, sztucznych piersiach. Był to oczywiście nie kto inny, jak Dafne Nott.
Rzuciła się z ramionami na Dracona, który odwzajemnił uścisk i delikatnie się uśmiechnął.
-Draco! Jak miło cię widzieć! Tak dawno nie rozmawialiśmy. Mamy tyle do nadrobienia! - zawołała entuzjastycznie, kompletnie ignorując Hermionę. Ta obserwowała tę scenę z mieszaniną złości i politowania. Widząc nienaganny wygląd byłej Ślizgonki, pożałowała, że zrezygnowała z tamtej sukienki. Na Merlina, przecież wszyscy ją wyśmieją!
Gdy chciała rzucić uwagę blondynce, że ona też tutaj stoi, zjawił się Teodor. Na jego widok szczerze się ucieszyła. Bardzo miło wspominała tego człowieka. Lubili swoje towarzystwo za czasów Hogwartu. Oboje byli inteligentni, więc mogli rozmawiać na różne tematy w bibliotece lub tez Pokoju Wspólnym Ślizgonów, w którym na ostatnim roku Hermiona często przebywała. Raz nawet Draco zarzucił jej, że więcej czasu spędza z Nottem, niż z nim. Ona jednak nigdy nie czuła do tego Ślizgona nic poza stosunkami przyjacielskimi.
Uściskała go serdecznie i starała się ignorować Dafne wiszącą na ramieniu jej męża. Para zaprowadziła ich do stołu, przy którym siedziała już Astoria w towarzystwie narzeczonego, Terry'ego Boota, a także Terence i Goyle, obok którego Hermionie przypadło usiąść.
Przez cały wieczór miała fatalny humor. Dafne była coraz bardziej nachalna w stosunku do Malfoy'a, a jemu zdawało się to w ogóle nie przeszkadzać. Siedział tylko i wpatrywał się intensywnie w jeden punkt. Teodor, który w ogóle nie zwracał na nich uwagi, opowiadał o czymś Terence'owi, żywo gestykulując. Astoria rozmawiała ze swoim narzeczonym, co jakiś czas zagadując swoją siostrę. Chcąc nie chcąc, Hermiona była skazana na Goyle'a, który, już sam nieźle wstawiony, co chwilę proponował jej "kieliszeczka" i czynił sprośne uwagi wobec niej. Gdy zobaczyła, jak Dafne szepce coś do ucha Draconowi, a on się delikatnie uśmiecha, przyjęła propozycję Gregory'ego i wypiła dwie szklanki Ognistej z rzędu.
-Hermiono, muszę ci wyznać, że prawie nic się nie zmieniłaś- usłyszała głos blondynki.- Nadal jesteś piegowata i masz takie chude ręce. Przybyło ci tylko kilka zmarszczek, ale nie martw się, bo temu i tak nie da się zaradzić. Mogę ci jednak udzielić kilka rad, jak ich uniknąć.- Szatynka uśmiechnęła się tylko sztucznie, ale nic na to nie odpowiedziała.
Około godziny 22 Astoria i Terry teleportowali się do siebie. Nott i Higgs również gdzieś zniknęli. Pani domu zaproponowała Malfoy'owi spacer po ogrodzie, a ten ochoczo się zgodził.
-Zupełnie jak w szóstej klasie- powiedziała blondynka, zanim jeszcze wyszli.
Pijanej Hermionie było wszystko jedno. Nie słuchała tego, co mówi do niej Goyle. Patrzyła przez okno na męża, ktorego Dafne trzymała pod ramię. Wpatrywał się w księżyc wiszący na niebie.
Brązowooka wstała od stołu i ruszyła na zewnątrz, żeby się teleportować. Ostatnim, co zobaczyła, była zdziwiona mina Dracona, który właśnie wracał do dworku.
***
Znalazła się w średniej wielkości pomieszczeniu. Był to przytulny pokój przeznaczony tylko dla niej. Mieściło się tam kilka regałów z książkami, barek, toaletka i kanapa. Usiadła na niej, rozejrzała się po swoim azylu i zaczęła gorzko płakać.
Draco już jej nie kocha! Żałuje, że zerwał z Dafne i związał się z taką mało urodziwą szlamą. Podczas tego spaceru na pewno wspominali czasy, w których byli taką wspaniałą parą. Najchętniej by do nich wrócili.
Nie takiej rocznicy się spodziewała. Myślała o niej już od kilku tygodni, liczyła na coś wyjątkowego.
-Z pewnością zapamiętam ją na długo- stwierdziła z goryczą i uśmiechnęła się szaleńczo.
Podeszła do toaletki i z szuflady wyciągnęła mały pakunek. Był to prezent, jaki przygotowała dla Dracona. Kupiła mu Złotego Znicza wykonanego specjalnie na jej zamówienie. Zaczarowano go tak, by otwierał się tylko wtedy, gdy dotknie go jej mąż lub ona. W środku wygrawerowany miał napis "H&D".
Patrzyła na przedmiot przez chwilę, a potem wrzuciła go szybko z powrotem do szuflady i zamknęła ją na klucz. Podeszła do barku i nalała sobie Ognistej Whiskey do szklanki. Cieszyła się, że dzieci jej teraz nie widzą. Nie chciałaby, żeby zobaczyły ją w takim stanie.
Nie wiedziała, jak teraz będzie wyglądać jej rodzina, czy ona i Draco się rozwiodą, i jak przeżyją to Scorpius, Una i Daisy. Liczyła, że mimo wszystko do tego nie dojdzie. Przecież ona nadal kochała go tak samo mocno jak wtedy, na siódmym roku.
Odłożyła szklankę i opadła na kanapę. Pragnęła zapaść w sen, który dałby jej spokój choć na chwilę. Zmęczona zamknęła oczy.
***
Obudziło ją ćwierkanie ptaka za oknem. Podniosła się do pozycji siedzącej i zdziwiona zauważyła, że już nastał świt. Niemal od razu powróciły do niej wspomnienia z poprzedniego wieczoru. Złapała się za głowę.Wstała z kanapy i podeszła do toaletki. Zniesmaczona spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Miała podkrążone oczy, tusz całkowicie rozmazał się na jej twarzy. Włosy powychodziły z koka, który już ledwie się trzymał, i opadały jej na twarz.
Uznała, że powinna coś ze sobą zrobić, by Draco nie zorientował się, że przez niego płakała. Chciała mu pokazać, że jest twarda i niewiele ruszyło ją jego zachowanie. Oczywiście było na odwrót, ale ona nie mogła rozpaczać. Teraz powinna być twarda i zdecydowana, skoro być może zbliża się koniec jej małżeństwa.
Wyszła cicho ze swojego pokoiku, do którego nikt poza nią nie miał wstępu. Ruszyła do łazienki, która znajdowała się na końcu korytarza. Po drodze postanowiła zajrzeć do sypialni i zobaczyć, czy jej mąż jeszcze śpi. Delikatnie uchyliła drzwi, ale Dracona nie było w łóżku. A co jeśli został z Dafne na całą noc? Nie, aż tak daleko by się nie posunął. Pewnie znowu przesiaduje w swoim gabinecie i nie wyjdzie stamtąd do wieczora.
Westchnęła i zaczęła iść dalej. Stanęła jednak jak wryta, gdy usłyszała za plecami wesoły głos męża.
-Hermiono?
Zaklęła w myślach. Niestety, zobaczy ją w takim stanie. Musi coś wymyślić. Odwróciła się powoli i ujrzała go z szerokim uśmiechem na twarzy i błyszczącymi oczami. Rzuciła mu obojętne spojrzenie.
-Cześć. Jak się wczoraj bawiłeś? - Była zła na siebie, że głos jej zadrżał.
Nie odpowiedział jej na pytanie, tylko zmarszczył brwi,
-Płakałaś- bardziej stwierdził niż zapytał.- Dlaczego?
'I ty masz jeszcze czelność o to pytać'- oburzyła się w myślach. Przybrała najbardziej fałszywy uśmiech, na jaki było ją stać i powiedziała:
-Wydaje ci się.- Wiedziała doskonale, że jej nie uwierzy, ale za żadne skarby nie zamierzała podać mu prawdziwego powodu jej przykrego nastroju.
Pokiwał posępnie głową, ale po chwili znów się rozpromienił i oznajmił:
-Czekam na ciebie w kuchni, masz dziesięć minut.- I puścił jej oczko.
Zdziwiło ją to i nawet lekko zaciekawiło. Nie zmieniało to jednak faktu, że była zła, rozgoryczona i nie mogła przestać myśleć o poprzedniej nocy.
Skierowała się z powrotem do sypialni, gdzie wyjęła z szafy potrzebne jej ubrania. Nadal miała na sobie żółtą sukienkę, której Draco nie lubił. Poszła do łazienki, a tam przebrała się w lekko wypłowiałe jeansy, t-shirt, który nosiła jeszcze za czasów Hogwartu, i siwą bluzę z kapturem. Zmyła z twarzy resztki makijażu, umyła zęby i związała włosy w wysokiego kucyka.
Odetchnęła głęboko i powoli ruszyła w stronę schodów. Gdy jej mąż przekaże jej to, co ma do powiedzenia, ona natychmiast uda się po dzieci. Spędzi z nimi miło dzień, będzie udawać, że wszystko jest w porządku i nie dopuści do tego, by zobaczyły, że pomiędzy nią a ich ojcem dzieje się coś złego.
Szła już w stronę kuchni, kiedy z jadalni dobiegł ją rozbawiony głos:
-Tutaj jestem.
Weszła do środka i nie mogła uwierzyć własnym oczom.
***
Z wrażenia aż zakręciło jej się w głowie. Stół był nakryty dla dwóch osób. Stało na nim mnóstwo potraw odpowiednich do zjedzenia śniadania. Były zwyczajne, ale wyglądały naprawdę apetycznie i gdy Hermiona na nie patrzyła, czuła, jak żołądek skręca jej się z głodu. Zauważyła też świeże kwiaty w wazonie oraz świeczki palące się na komodzie po lewej stronie. W pomieszczeniu czuła mieszankę zapachu tych wspaniałych dań, kwiatów, świecy, a także ulubionych perfum jej męża, który stał i przyglądał się jej reakcji z szerokim uśmiechem.
Musiała przyznać, że wyglądał i pachniał naprawdę pociągająco. Miał na sobie ciemne spodnie oraz błękitną koszulę, która podkreślała kolor jego oczu i Hermionie zrobiło się wręcz głupio z powodu jej opłakanego stanu. Zarumieniła się delikatnie i zaczęła pstrykać palcami ze zdenerwowania.
-Śniadanie rocznicowe dla mojej pięknej i cudownej żony!- usłyszała jego głos i aż zabrakło jej powietrza. Czy ona się przesłyszała? Podniosła głowę i z szeroko otwartą buzią patrzyła się na wyraźnie zadowolonego z siebie Dracona.- Sam wszystko przygotowałem. Podoba ci się?
-Nasza rocznica była wczoraj- palnęła, bo nic innego nie przyszło jej do głowy. Czy jej mężowi przypomniało się dzisiaj rano? Najwidoczniej tak.
-Tak, wiem- odpowiedział niezrażony. Odsunął jej krzesło, po czym ujął jej dłoń i zaprowadził ją do stołu. Kiedy usiadła, wsunął je z powrotem.- Ale wczoraj była ta cała nieudana kolacja, a wcześniej miałem sporo pracy- wyjaśnił i nalał jej wina do kieliszka, a potem sam zajął miejsce i patrzył na nią jak w jakiś obrazek.- Kiedy wróciłem, ty już spałaś, a nie chciałem cię budzić.
-Nieudana?- zdziwiła się.- Myślałam, że bawiłeś się całkiem nieźle- powiedziała, a w jej głosie nie dało się nie dosłyszeć nuty goryczy i urazy. Jednocześnie zarumieniła się pod wpływem jego natarczywego wzroku.
-Och, przez cały czas myślałem o tej operacji... I w dodatku musiałem słuchać paplaniny Dafne. Nic się nie zmieniła, doprawdy, jest tak samo wredna i tępa jak kiedyś. Może jedynie była trochę naturalniejsza- powiedział z niesmakiem.- Och, Hermiono, tak się cieszę, że ty nigdy nie przesadzasz z makijażem i nie przychodzą ci do głowy jakieś głupie operacje plastyczne, bo jak dla mnie jesteś idealna.
Słowa Dracona zadziałały na nią tak, że aż zakrztusiła się jedzeniem, które miała w buzi i przez jakieś kilka minut nie potrafiła dojść do siebie. On cierpliwie pukał ją po plecach, pomagając jej zażegnać ten atak kaszlu.
Gdy się uspokoiła, chciała jakoś na to odpowiedzieć, ale nie wiedziała, o co zapytać w pierwszej kolejności. Draco jednak znowu ją ubiegł.
-Chciałbym ci coś dać.- Uśmiechnął się do niej tajemniczo, podszedł do komody i wyciągnął z niej małe, ładnie ozdobione pudełeczko.- Przepraszam, że dopiero teraz, ale przesyłka doszła dzisiaj rano. Sprowadzano to specjalnie dla mnie z Azji, tutaj, w Anglii, niestety tego nie dostaniesz- tłumaczył, a ona coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że to wszystko jej się śni.
Drżącymi rękami otwierała pudełeczko, a gdy zobaczyła, co znajduje się w środku, poczuła, że robi jej się słabo. Wyjęła z niego naszyjnik z białego złota z małym, szklanym wisiorkiem w kształcie łezki. A w środku wisiorka...
-To... To niemożliwe- wyjąkała wgapiając się w srebrzystą, błyszczącą ciecz.
-Tak, najprawdziwsza krew jednorożca- potwierdził jej przypuszczenia, kładąc jej rękę na ramieniu.- Podoba ci się?
-Jest przepiękny, ale... musiał kosztować majątek. Ja chyba nie mogę go przyjąć.
-Jesteś moją żoną, a mąż powinien robić drogie prezenty swojej żonie. Tym bardziej, gdy nadarzy się taka wyjątkowa okazja. -Wziął od niej naszyjnik, odgarnął jej włosy i zapiął go na jej smukłej szyi. Po chwili nachylił się i zaczął ją po niej całować.- Wyglądasz w nim prześlicznie. Minęło dziesięć lat, a ja nadal kocham cię jak wariat- mówił między pocałunkami.
-Ja... ja też coś dla ciebie mam- powiedziała przymykając oczy. Było jej tak przyjemnie. On odsunął się od niej i spojrzał na nią z zaciekawieniem.
-W takim razie dlaczego mi tego nie dałaś?- zapytał, ale nie był zły, tylko po prostu zdziwiony.
-Bo... bo ja... - jąkała się. W końcu odetchnęła głęboko i postanowiła wyznać mu prawdę.- Byłam pewna, że zapomniałeś o naszej rocznicy. Zrobiło mi się strasznie przykro, ale jednocześnie zezłościłam się i w dodatku tak świetnie bawiłeś się z Dafne, a na mnie nie zwracałeś uwagi...- Spuściła wzrok i zarumieniła się ogniście. Czuła się teraz tak głupio. On patrzył na nią kompletnie zdezorientowany.
-Jak mógłbym zapomnieć o naszej dziesiątej rocznicy ślubu? Fakt, ciągle przejmowałem się tą operacją, ale o wczorajszym dniu też sporo myślałem... Bałem się, że prezent nie dotrze na czas i w sumie słusznie.- Westchnął niezadowolony.
-Zaraz, zaraz. Jaką operacją?
-Naprawdę nic ci nie powiedziałem? Och, byłem taki rozkojarzony. Nie zauważyłaś, że ostatnio zachowywałem się dziwnie i byłem trochę nieobecny?
-Zauważyłam- przyznała szczerze, nie chcąc na niego bardziej naskakiwać.
-Niecały miesiąc temu do naszego szpitala trafił człowiek, który był torturowany przez jednego z byłych Śmierciożerców. Szmaciarz trafił do Azkabanu, ale z mężczyzną było naprawdę bardzo źle. Był w podobnym stanie, co rodzice Longbottoma- powiedział, chcąc przybliżyć jej sytuację.- Inni uzdrowiciele zgodnie stwierdzili, że nie da mu zbytnio pomóc, zwłaszcza, że stracił pamięć. Ja jednak postanowiłem więcej na ten temat poczytać. Zacząłem węszyć, zagłębiałem się w stare księgi, szukając jakiegoś rozwiązania. Ten Śmierciożerca... był przyjacielem mojego ojca- powiedział z pogardą.- Czułem się w jakiś sposób zobowiązany pomóc tamtemu człowiekowi- opowiadał, a Hermiona delikatnie złapała go za dłoń. - Po jakimś czasie udało mi się znaleźć jedno wyjście, ale było bardzo ryzykowne. Wiązało się z długim i dokładnym zabiegiem przy użyciu nie tylko zaklęć, ale też eliksirów. Były również potrzebne trudne do zdobycia składniki. Omówiłem tę sprawę z moimi współpracownikami i byli do tego sceptycznie nastawieni. Namówiłem ich jednak, ale pod warunkiem, że gdyby coś poszło nie tak, ponosiłbym całkowitą odpowiedzialność. Stwierdziłem jednak, że nie nadaję się do tak trudnej operacji, dlatego sprowadziłem najlepszych magomedyków, by ją przeprowadzili.
-Merlinie! To dlatego tak zmizerniałeś i w ogóle nie spędzałeś z nami czasu- powiedziała Hermiona głaszcząc go po dłoni i wpatrując się w niego troskliwie.
-Tak, przepraszam cię za to. Po prostu cały czas o tym myślałem. Bałem się konsekwencji, ale czułem, że wszystko będzie w porządku. Dlatego chciałem przyjąć zaproszenie od Teodora- żeby chociaż na chwilę się od tego oderwać. Zabieg zaplanowano na wczoraj. Nawet nie wiesz, jaki byłem zdenerwowany. Przez całą kolację nie mogłem się skupić na tym, co mówi do mnie Dafne. W sumie może to dobrze? Raczej nie miała nic inteligentnego do powiedzenia- stwierdził po chwili namysłu, a Hermiona zachichotała.- Na szczęście gdy tylko wróciłem do domu, dostałem sowę, że operacja się udała, nie było żadnych powikłań, a pacjent czuje się dobrze. Teraz tylko trzeba czekać na stopniową poprawę, odzyska pamięć prawie całkowicie za kilka miesięcy.
-Och, Draco!- Hermiona zarzuciła ręce na jego szyję i pocałowała go czule. Tak dawno nie smakowała tych ust.- Byłam taka samolubna. Myślałam, że przestałeś mnie kochać i zachowywałam się dziecinnie, zamiast zapytać, co cię trapi. Gdybym tylko wiedziała!- Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy szczęścia, a na jej twarzy gościł szeroki uśmiech.
-Ty naprawdę myślałaś, że przestałem cię kochać?- zapytał z niedowierzaniem, ale był rozbawiony jej zachowaniem. Położył ręce na jej talii.- To dlatego płakałaś i wyszłaś tak wcześnie?- Przytaknęła.- Wracając do Dafne... Byłaś o nią zazdrosna, prawda?- Uśmiechnął się szelmowsko, jak to często miał w zwyczaju. Między innymi za te uśmiechy go pokochała. Przewróciła oczami.
-Tak, i to cholernie- przyznała ze śmiechem, a on wydawał się usatysfakcjonowany.- Swoją drogą dziwię się, że ktoś taki jak Teodor ma ją za żonę. I w ogóle nie przeszkadza mu, jak na jego oczach wyraźnie przystawia się do cudzych mężów- powiedziała z niezadowoleniem.
-Ty nic nie zauważyłaś, prawda?- zapytał, a ona pokręciła głową, nic nie rozumiejąc. - Teodor jest gejem. - Oczy Hermiony miały rozmiar galeonów.- Spotyka się z Terencem. Te całe małżeństwo to tylko przykrywka. Nie chce, żeby go wytykali palcami w pracy. Nie powiedziałem ci o tym, bo Teo pragnął zachować to w jak najskrytszej tajemnicy. Nawet jego rodzice o tym nie wiedzą, chociaż nie przepadają za swoją synową. Właśnie o to pokłócił się z Blaisem- on namawiał go, by tamten się przyznał, ale Teodor oczywiście nie chciał, na co Diabeł wytknął mu, że jest tchórzem. Mimo, że miał rację, Teo był zbyt urażony, żeby go przeprosić.
-Naprawdę trudno mi w to wszystko uwierzyć, ale to nawet ma sens- wydukała szatynka, próbując jakoś przetrawić te informacje.
-Osobiście uważam, że ta cała szopka jest niepotrzebna, ale to w końcu ich życie i nie będę się do tego wtrącać. -Blondyn wzruszył ramionami.
-I Dafne tak po prostu się na to wszystko zgodziła?
-Teo zaproponował jej sporą sumkę galeonów. Poza tym nie musi nic robić, wydaje fortunę na ciuchy i kosmetyki, spotyka się z facetami. Czego ona może chcieć więcej od życia?
-Fakt, takie zachowanie do niej pasuje. - stwierdziła pani Malfoy.- A teraz chodź.- Złapała męża za rękę i pociągnęła w stronę drzwi.
***
Gdy zobaczył prezent, jaki dla niego przygotowała, był zachwycony. Podziękował jej długim i namiętnym pocałunkiem i na rękach zaniósł ją do sypialni, by tam kontynuować czułości.
Leżała na łóżku w samej bieliźnie, a on obdarzał pocałunkami każdy skrawek jej pięknego ciała. Przerwał nagle i zmarszczył czoło, wywołując u niej grymas niezadowolenia.
-Najpierw musisz mi obiecać, że spełnisz jedną moją prośbę.
-Jaką prośbę? Byle szybko- odpowiedziała spragniona jego dotyku, na co on się zaśmiał, ale po chwili z powrotem spoważniał.
-Możesz nie zakładać już nigdy tej żółtej sukienki? W innych wyglądasz dużo lepiej, a ja nie znoszę tego koloru. Poza tym cały czas mam przed oczami ciebie i śliniącego się na twój widok Goyle'a.
Hermiona roześmiała się głośno.
-Obiecuję.- Uśmiechęła się do niego.- A teraz kontynuuj, dopóki nie ma dzieci w domu. Wieczorem muszę je odebrać od Ginny.
Nie kazał jej dłużej czekać.
♦♦♦
Hej, hej! Wiem, że baardzo długo nie dawałam o sobie znać, ale spoko, żyję :D
Mimo wszystko mam nadzieję, że chociaż kilka osób przeczyta tę miniaturkę, bo myślę, że jest lepsza od poprzednich i trochę się napracowałam.
Nie będę usprawiedliwiać mojej długiej nieobecności, po prostu- jak mam wenę, to piszę, tyle :D
Mam nawet sporo pomysłów, ale nie zawsze umiem je przenieść na papier, że tak powiem :)
Mam kilka zaczętych miniaturek i postaram się dodawać częściej .
Czekam na Wasze opinie,
#Iryna.
Podobało mi się, naprawde. Spore rozdziały, a to mi się podoba.
OdpowiedzUsuńPisz dalej, masz potencjał!
U mnie 3 rozdział
http://lucjusz-i-miona.blogspot.com/2015/08/rozdzia-3-kiedy-nadejdzie-czas.html
Kiedy wrzucisz kolejna notke?
OdpowiedzUsuń