wtorek, 19 sierpnia 2014

2. Rozwód


Dwudziestodwuletnia Hermiona Granger wróciła z kancelarii i opadła na fotel, głośno wzdychając. Była zmęczona po ciężkim dniu pracy. Na jutro umówiła się  z koleżanką z czasów szkolnych- Luną Lovegood. Znajoma poprosiła ją o spotkanie, jednak uprzedziła, że nie w celach towarzyskich. Kobieta spojrzała na ogień trzaskający w kominku i zastanawiała się, o co też może chodzić. Rozmyślania przerwała jej mała dziewczynka o burzy brązowych loków i stalowych tęczówkach.
-Mamusiu, nareszcie wróciłaś!-za dzieckiem do pokoju weszła Ginny, najlepsza przyjaciółka Hermiony.
-Cześć kochanie. Jak było z ciocią Ginny?
-Super! Zabrała mnie dzisiaj na spacer i na lody. Ale tęskniłam za tobą. 
-Ja za tobą też. Ginny, dziękuję, że zaopiekowałaś się małą. Naprawdę nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła, jesteś wspaniałą przyjaciółką. 
-Nie ma za co. Ja będę już lecieć, do zobaczenia.
-No, trzymaj się i pozdrów Blaisa. - pocałowała przyjaciółkę w policzek, która po chwili wyszła.
-Mamusiu, jutro masz wolne, prawda?- dziecko popatrzyło na nią błagalnie swoimi dużymi oczami.
Za każdym razem gdy kobieta się w nich zagłębiała, powracały do niej wspomnienia, o których wolałaby zapomnieć. Tym razem znowu tak było...

Zapukała do dormitorium chłopaka. Przyszła  powiedzieć mu o ciąży. Nie wiedziała, jak jej ukochany zareaguje, ale była pewna, że wszystko im się ułoży. Na jej twarzy widniał uśmiech. Po chwili drzwi otworzyły się i zobaczyła wysokiego blondyna. Chciała go pocałować na powitanie, jednak on ją od siebie odepchnął.
-Coś się stało? Wiesz, Draco, muszę ci coś powiedzieć. Ja...
-Nie, Hermiono - przerwał jej- To ja muszę ci coś powiedzieć. Niestety musimy przestać się spotykać. To nie miało sensu. Tak właściwie nigdy cię nie kochałem. - wiedział, że wbija jej nóż w serce, ale nie miał innego wyjścia. - Najlepiej będzie, gdy się rozstaniemy.
W jej oczach pojawiły się łzy, których nie potrafiła zatrzymać.
-Ty.., ty... Nienawidzę cię, rozumiesz?! Nie chcę cię już więcej widzieć! - wybiegła z płaczem z jego dormitorium. 
Zabolały go jej słowa. Ale wiedział, że postąpił słusznie i w ten sposób ją ochroni. Kiedyś jej to jakoś wszystko wytłumaczy...

Oczy kobiety się zaszkliły. Nie mogła o tym myśleć. Mimo, że minęły już cztery lata, ona nadal go kochała i zupełnie nie rozumiała jego postępowania. Pokręciła głową. Musiała być silna, dla córki. Dla córki, o której istnieniu on w ogóle nie wie.
-Niestety, jutro jestem umówiona z ciocią Luną. Ale obiecuję, że pojutrze spędzimy cały dzień razem, ok?
-No dobrze.- mała Grace była lekko rozczarowana, ale zgodziła się na taki układ.
-No, a teraz leć spać.  - ucałowała dziewczynkę- Dobranoc.

***
Następnego dnia w kawiarni na Pokątnej Hermiona czekała  zniecierpliwiona na Lunę. Grace zostawiła pod opieką Ginny. Po chwili blondynka się zjawiła i kobiety wymieniły serdeczne uściski. 
-Luna! Tak dawno cię nie widziałam. Powiedz mi, jaki jest powód tego spotkania?
-Cześć Hermiono. Może usiądziemy? Słyszałam, że masz własną kancelarię prawniczą. Właśnie dlatego chciałam się spotkać. Mam do ciebie prośbę.
-Jaką? - Hermiona nie kryła swojego zaciekawienia.
-Rozwodzę się z Teodorem. Chciałabym, żebyś była moim adwokatem. Oczywiście zapłacę. Pomożesz mi?
-Oczywiście, że ci pomogę, ale właściwie czemu chcesz się z nim rozwieść?
-Widziałam, jak całuje się z inną kobietą. - na to wspomnienie pod jej powiekami pojawiły się łzy- Nie ma o czym rozmawiać, nie chcę go znać. Boję się tylko, że nie będzie chciał dać mi rozwodu. On się tłumaczył, że to nic dla niego nie znaczyło, że się upił i nawet nie pamięta, co się wtedy działo. Ja mu nie wierzę, nawet jeśli ciągle powtarza mi, że mnie kocha. Tylko, że my mamy małego synka. Na pewno bardzo to przeżyje. I chcę, by zamieszkał ze mną. Na pewno nie oddam go Teodorowi.
-Obiecuję ci, że wygramy tę sprawę. Zrobię wszystko, co w mojej mocy. Dostaniesz ten rozwód. - szatynka była zdeterminowana. Nienawidziła mężczyzn, którzy są niewierni. Zwłaszcza, że wiedziała, jak to jest wychowywać samotnie dziecko. - Na początku porozmawiam z jego prawnikiem. Może uda to się załatwić jakoś w miarę ugodowo. Jeśli nie, to spróbuję dostać się do kobiety, z którą cię zdradził i z nią porozmawiam. Może dowiem się czegoś więcej. Wiesz kto to był?
-Widziałam ją z daleka, ale wiem, że chodziła z nami do szkoły. Była wysoka, szczupła i miała blond włosy. Tyle mogę ci na jej temat powiedzieć. 
-Znajdę ją. Rozumiem, że Teodor wie już o rozwodzie i wynajął prawnika?
-Tak.
-Umówię się z nim na sobotę. Muszę już iść, będziemy w kontakcie. I głowa do góry, wszystko będzie dobrze.
-Ale Hermiono…. Jest coś jeszcze. Bo.. ja jestem w ciąży. Ale nie chcę, żeby Teodor się o tym dowiedział. – szatynka tylko kiwnęła głową i odeszła.


***

- No dobrze mamo, już trudno. Bawcie się dobrze. 
Hermiona od dwóch godzin próbowała załatwić małej Grace opiekę. Niestety, nikt nie mógł zostać z dziewczynką. Pozostało jej tylko wziąć małą na spotkanie z prawnikiem Teodora. Mężczyzna będzie na nią czekał w Dziurawym Kotle, ma go poznać po czerwonym kwiatku w butonierce.
-Grace! Ubieraj się. Wychodzimy. Dzisiaj idziesz ze mną. Tylko zachowuj się tam grzecznie, żebym nie musiała ci zwracać uwagi.
-Dobrze mamo. - dziewczynka cieszyła się z tego, że pójdzie z mamą. Zawsze chciała zobaczyć, jak wygląda jej praca.


Matka z córką weszły do Dziurawego Kotła. Kobieta zaczęła się rozglądać i w końcu ujrzała jego... Nie widziała go 4 lata. Jego włosy pociemniały, a rysy twarzy zaostrzyły się. Z niechęcią przyznała, że wyprzystojniał. Miał na sobie czarny garnitur i co najgorsze... czerwonego kwiatka w butonierce. Jej szczęka opadła w dół. Na pewno nie miała teraz inteligentnego wyrazu twarzy. 
'Nie, to nie może być prawda.'- powtarzała w myślach. 'Tylko nie on'.
-Mamo?- z rozmyślań wyrwał ją głos córki.- Gdzie jest ten pan?
Głośno przełknęła ślinę. Mocno złapała córkę za rączkę. 'Co ma być, to będzie.' - mruknęła i zaczęła kierować się w stronę jego stolika.


***

Rozglądał się z zainteresowaniem po pomieszczeniu. Wiedział, że jego przeciwniczką będzie kobieta. Był bardzo ciekawy, kim ona jest i jak będzie wyglądać. Do tej pory nie zauważył żadnej, która zwróciłaby jego uwagę. On miał swój ideał, który nie zmieniał się od kilku lat... Znowu zaczął o niej myśleć. Robił to praktycznie codziennie odkąd się rozstali. Teraz już wiedział, że popełnił wtedy ogromny błąd. Stracił szansę na szczęście. Nigdy by tego nie zrobił, gdyby nie jego ojciec. Groził, że jeśli nie zerwie kontaktów z Hermioną, zabije ją i jej rodziców. Wtedy uważał, że nie ma innego wyjścia. Była dla niego najważniejsza i bał się, że ją straci. Teraz, po śmierci ojca, doszedł do wniosku, że to najgłupsza rzecz, jaką zrobił. Niestety w tej chwili nic na to nie poradzi. 
Odwrócił głowę w stronę wejścia i ją zobaczył. Nie mógł w to uwierzyć. Zmierzała w jego kierunku. Czy to możliwe, że to ona jest tym drugim prawnikiem? Jednocześnie bał się i pragnął rozmowy z nią. W jednej sekundzie wszystkie uczucia do niej powróciły. Zdziwił go widok dziecka u jej boku. Z tego co wiedział od Blaisa nikogo sobie nie znalazła po rozstaniu. Poczuł ukłucie w sercu na myśl, że ma dziecko z innym. W końcu kobieta znalazła się przy jego stoliku.
-Dzień dobry panie...? - udawała, że widzi go pierwszy raz na oczy.
-Malfoy.- spojrzał na nią odważnie i pocałował ją w rękę.- Miło panią widzieć pani...?
-Granger. 
-Widzę, że nie ma pani obrączki na palcu. To znaczy, że jest pani samotna? To dziwne, że taka piękna kobieta nie znalazła sobie partnera.
-Myślę, że to nie jest pana sprawa, panie Malfoy.- syknęła- Z tego co wiem, to przyszliśmy tu rozmawiać o interesach. 
-Ach tak. To dlaczego przyprowadziła pani na to spotkanie dziecko?- uniósł do góry jedną brew.
- Wiem, że to nieprofesjonalne, ale niestety nie znalazłam dla niej opieki na dzisiaj. Widzi pan, wychowuję ją sama, a jej ojciec nawet nie wie o jej istnieniu.
Mężczyzna dopiero teraz przyjrzał się uważnie dziewczynce. Miała burzę brązowych loków, ten sam zadarty nosek, co matka i malinowe usta. 'Mała Granger'.-pomyślał.  Ale jej oczy nie dawały mu spokoju. Były stalowoszare. Zupełnie takie jak jego. I jeszcze te słowa, które odbijały się echem w jego głowie: "Jej ojciec nie wie o jej istnieniu." To nie może być jego dziecko, ona na pewno by mu o tym powiedziała.
-Cześć. - zwrócił się do dziewczynki- Mam na imię Draco. A ty?
-Grace. - uśmiechnęła się do niego- Znasz moją mamę?
-Tak, nawet całkiem dobrze. Ale twojego taty niestety nie.
-Nic dziwnego. Nawet ja go nie znam. Mama mówi, że zostawił nas i nie wróci, ale sobie poradzimy. Moja mamusia to dzielna kobieta.
-Może już tego wystarczy, co?- Hermiona wtrąciła się do rozmowy- Po co ci te informacje? Daj nam święty spokój. 
-Grace, mogłabyś wyjść na chwilę pobawić się na placu zabaw? Chcialbym porozmawiać z twoją mamą. Będziemy cię obserwować przez okno.
-No dobrze. - dziecko pobiegło na plac zabaw, a dorośli zostali sami. 
Draco przeszywał wzrokiem Hermionę, która czuła się bardzo zakłopotana.
-Czemu mi nie powiedziałas? - zapytał w końcu po chwili milczenia.
-Zrozum mnie, zostawiłeś mnie, tak było lepiej.
-Nie, nie rozumiem. Powinienem zrobić ci teraz awanturę, ale jednak sam sobie zawiniłem.
-Ja naprawdę chciałam ci wszystko powiedzieć. Pamiętasz dzień, w którym mnie porzuciłeś?- to było głupie pytanie. Doskonale pamięta ten dzień. Pokiwał głową. - Przyszłam do twojego dormitorium, bo dowiedziałam się o ciąży pół godziny wcześniej...
Był zszokowany tą informacją. Czuł się podle, a w myślach wyzywał się od najgorszych.
-Na-naprawdę?
-Tak. - mówiła to wszystko nadzwyczaj spokojnie, ale w jej głosie wyczuwało się ból i rozpacz.
Poczuł się jak najgorszy dupek. Wolałby, żeby na niego krzyczała, byle tylko nie słyszeć smutku w jej głosie.
-Przepraszam.- wyszeptał.
-Nie chcę do tego wracać. To tylko twoja wina, to ty wybrałeś. Myślałam, że chociaż trochę mnie kochałeś, ale jak widać się myliłam. Mieliśmy rozmawiać o interesach, ale widzę już, że się nie dogadamy.  I wcale nie zamierzam rezygnować z tej sprawy. Wręcz przeciwnie, zrobię wszystko, żeby wygrać. Do zobaczenia na sali sądowej, panie Malfoy. - wyszła z lokalu i skierowała się w stronę pobliskiego placu zabaw. -Grace, idziemy.
-Tak szybko? Mamo, a kim był ten pan?
-Nikt ważny. - powiedziała kobieta łapiąc dziewczynkę za rękę i po chwili się teleportowały.

***

Wrócił do domu kompletnie pijany. Po rozmowie z Hermioną został w Dziurawym Kotle i opróżnił kilka butelek Ognistej. Nie mógł uwierzyć w to, że ma córkę. W dodatku kiedy zobaczył ukochaną wszystkie jego wspomnienia powróciły ze zdwojoną siłą. Wiedział, że ta sprawa może wiele zmienić w jego życiu. Ale postanowił, że skoro już ją spotkał, nie zaprzepaści tego. Zrobi wszystko, by ją odzyskać.  Wyjął z kieszeni telefon komórkowy. Przekonał się już, że niektóre mugolskie wynalazki ułatwiają życie. Wybrał numer i po chwili powiedział:
-Blaise, będę u ciebie za dziesięć minut. Musimy porozmawiać, to ważne. Na razie.

***

Gdy położyła małą Grace do łóżka, weszła do salonu i wyciągnęła z barku Ognistą. Usiadła na kanapie, a w jej głowie kłębiły się tysiące myśli. Czemu on znowu pojawił się w jej życiu? Przecież po ich rozstaniu ułożyła sobie życie bez niego. A teraz on tak bezkarnie sobie wrócił i przewraca jej świat do góry nogami. Popłakała się. Nie tyle, co ze smutku, ale bezradności. Czuła, że ten człowiek nie zostawi jej w spokoju. Zwłaszcza, że dowiedział się o swojej córce. A co najgorsze, ona go polubiła.  I co ona ma teraz zrobić? Na początku zajmie się sprawą Luny. Właśnie, musi jutro powęszyć i znaleźć kobietę, z którą całował się Teodor. A gdy już wygra sprawę (bo tego była pewna), wyjedzie gdzieś razem z dzieckiem i odpocznie od tej całej sytuacji. Tylko… co będzie później? Nie może się wiecznie ukrywać. Musi się komuś wygadać, a tą osobą jak zawsze będzie Ginny.


***

-Diable! Zabiję cię! - ten krzyk można było usłyszeć w mieszkaniu państwa Zabinich.
-Ciebie też miło widzieć, Smoczku.
-Jakoś nie mam ochoty na głupie żarty- warknął blondyn.- Jest Ruda? – spojrzał w stronę drzwi do kuchni.
-Nie, przed chwilą teleportowała się do Hermiony. – odpowiedział Blaise.
-Może to i lepiej… A teraz powiedz mi, do jasnej cholery, czemu ukrywałeś przede mną fakt, że mam dziecko?!
-Smoku, usiądź… Nie denerwuj się tak i posłuchaj. Ginny i tak się dostało, że mi o tym powiedziała. Wyobraź sobie, co by było, gdybym się wygadał. Poza tym… wiem, że to głupio zabrzmi, ale Hermiona to moja przyjaciółka. I gdy ja o coś ją poproszę, to dotrzymuje obietnicy.
-Och, to przepraszam bardzo. – parsknął Draco.
-Czy ty myślisz, że dla mnie to było proste?- Blaise powoli zaczynał się denerwować. – Chciałem ci powiedzieć, i to kilka razy, ale jej zaufanie też jest dla mnie ważne. A ukrywanie tego nie było łatwe. Poza tym, to ty ją zostawiłeś, więc nie miej pretensji do wszystkich wokół.
-Doskonale wiesz, że nie miałem wyjścia. – syknął Malfoy. Ostatnie słowa przyjaciela go zezłościły. – Może lepiej byłoby, gdyby mój ojciec ją zabił, co?
-Wybacz, poniosło mnie trochę…. Ale już nie zmienisz tego, co było. Lepiej powiedz mi, co zamierzasz z tym wszystkim zrobić?
-To chyba oczywiste. Odzyskam kobietę mojego życia, a ty mi w tym pomożesz, przyjacielu. – odrzekł blondyn, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-I to rozumiem. – mężczyźni przybili sobie piątkę.

***

Nazajutrz Hermiona obudziła się z bólem głowy. Ilość alkoholu wypitego wraz z Ginny dała o sobie znać. Opowiedziała przyjaciółce o wszystkich swoich troskach. Po zażyciu eliksiru na kaca poczuła się lepiej, ale nadal myślała o wczorajszym spotkaniu z ojcem jej dziecka oraz o tym, jak w bardzo beznadziejnej sytuacji się znajduje.  Postanowiła nie iść dziś do pracy i spędzić dzień razem z córką, tak jak obiecała. Uznała, że na razie zachowa w tajemnicy to, że „tamten pan” to tak naprawdę jej ojciec. Nie wiedziała, jak Gracie zareaguje na tę informację. Obawiała się tego, że dziewczynka będzie chciała utrzymywać kontakt z tatą, a czuła, że tak właśnie się stanie. I  jeszcze ta sprawa Luny… Merlinie, dopomóż. Zajmie się tym jutro. Teraz ma dzień na to, żeby się trochę zrelaksować w towarzystwie swojej pociechy.

***

-Wspaniale! Dziękuję za informację. Obserwuj ją dalej, ale myślę, że wygraną mamy w garści.  Zaraz poinformuję Notta.
Telefon, który przed chwilą otrzymał zdecydowanie poprawił mu humor, jeżeli to w ogóle było możliwe. Bo już od rana chodził cały w skowronkach. Dzień wcześniej ustalił z Blaisem plan działania – podejdzie do Granger po rozprawie, przeprosi ją i wszystko wyjaśni. Później zaprosi na kolację, wręczy jej kwiaty i pierścionek oraz poprosi o rękę. Wierzył, że im się ułoży. Jego plan nie mógł zawieść. Ale nie zamierzał oddać Granger wygranej. Co to, to na pewno nie. Poza tym lubił Notta już za czasów szkolnych i wiedział, że jego kolega nie kłamie. On naprawdę kochał tę całą Pomyluną. Dawniej by go wyśmiał, ale czy jego położenie nie było podobne? On też zakochał się w czarownicy nieczystej krwi, którą kiedyś gardził i wyśmiewał. Miłość sama wybiera i my nie mamy na to wpływu. Dlatego chciał, żeby jego kumpel też był szczęśliwy. Od początku nie mógł uwierzyć w to, że Teodor całował się z inną. Ale teraz zostało to wyjaśnione i wystarczy tylko dobrze przeprowadzić rozprawę. Z tymi myślami blondyn rozsiadł się wygodnie w skórzanym fotelu w jego gabinecie i zapalił cygaro.

***

-Dzień dobry, Hermiona Granger. Czy pan Nott jest u siebie?
-Nie, szef przed chwilą wyszedł. – odpowiedziała Dafne Greengrass, jego asystentka i uśmiechnęła się kpiąco w stronę szatynki. – Ale nie mamy przed sobą żadnych tajemnic, więc może pani mówić śmiało, a ja przekażę mu to na osobności.
‘Acha, już chyba wiem, kim była tamta blondynka’ – pomyślała Hermiona.
-Och, właściwie to nic ważnego. Ale mogłabym z panią zamienić kilka słów?

***

-Głowa do góry, Luno. Nie martw się. Nott to dupek i nie warto się tak smucić.
-Wiem… - blondynka pociągnęła nosem- ale nadal nie mogę w to uwierzyć… Ja go kochałam… Co ja gadam, ja nadal go kocham! – zaczęła płakać w ramię swojej koleżanki. Za chwilę miała zacząć się rozprawa rozwodowa. Na drugim końcu korytarza stał Draco Malfoy i rozmawiał luźno ze swoim klientem.  Byli spokojni. ‘Za spokojni’- przeszło przez myśl Hermionie, gdy na nich zerknęła. Ale ona miała Dafne Greengrass za świadka. I była pewna swojego zwycięstwa.

***

-Panie Malfoy, czy pański klient zgadza się na taki układ? – zapytała sędzina.
-Absolutnie nie. Mój klient kocha swoją żonę i nie chce kończyć tego małżeństwa.- mówiąc to patrzył się prosto na czerwoną ze złości twarz Hermiony.
-Dobrze,  a więc proszę pannę Granger o zabranie głosu.
-Dziękuję. Panie Malfoy, a czy pański klient kochał swoją żonę w momencie, kiedy zdradzał ją ze swoją sekretarką? Bo to chyba jednak nie jest dowód miłości. Może on w ogóle nigdy jej nie kochał? Bo gdyby tak było, nie spotykałby się z inną kobietą w czasie, kiedy jego żona opiekowała się ich małym synkiem! – jej oczy ciskały błyskawice w blondyna.
-Wysoki Sądzie, czy mogę coś powiedzieć?
-Proszę bardzo, panie Nott.
-Naprawdę nie wiem, co tamta kretynka o nas naopowiadała. Ja kocham tylko Lunę… Tamten pocałunek, to naprawdę nic dla mnie nie znaczyło. I to był jeden jedyny raz. Pech chciał, że Luna zrobiła mi akurat wtedy niezapowiedzianą wizytę w pracy. Gdybym wiedział…
-Mówi pan, że to zdarzyło się tylko raz. – Hermiona nie dawała za wygraną- Ale pańska sekretarka twierdzi co innego. Powołuję na świadka Dafne Greengrass. – wywołana blondynka weszła na salę, stanęła przy barierce i odpowiedziała na wszystkie formalne pytania zadane przez sędziego.
-Panno Greengrass, proszę mi powiedzieć, skąd zna pani Teodora? – szatynka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
-Poznaliśmy się za czasów szkolnych. Już wtedy widać było, że jest mną zainteresowany. Kiedy z nim zerwałam, załamał się.
-Nie wymyślaj jakichś głupot.- przerwał jej Nott. – Chodziliśmy trzy dni i to ja z tobą zerwałem. To ty nie mogłaś się z tym pogodzić. Spotykanie się z tobą było chyba najgorszym błędem mojego życia.
-Tak? To niby dlaczego przyjąłeś mnie na stanowisko sekretarki bez żadnych kwalifikacji, co? Przyznaj się, lecisz na mnie.
-Chyba śnisz. Zrobiłem to tylko z litości. Przyznam, że miałem niewielkie wyrzuty po tym, jak cię rzuciłem i chciałem ci to jakoś wynagrodzić. Jak widać, byłem głupi.
-Dobrze. – wymianę zdań przerwała szatynka. - Moje kolejne pytanie brzmi: jak układały się stosunki pani i pani przełożonego?
-Hmm… na początku traktował mnie tylko jako pracownicę. Później nie wytrzymywał i się do mnie dobierał. Przyznam, że Teodor jest przystojnym mężczyzną, dlatego też nie przeszkadzało mi to. No cóż… potem było coraz ciekawiej.  Nasz romans trwał trzy miesiące, dopóki ta nienormalna nas nie nakryła.. – na te słowa powieki Luny niebezpiecznie zadrżały.
-Nie mam więcej pytań.
-Ja również, ale chciałbym powołać kolejnego świadka, Davida Collinsa. – powiedział Malfoy.
Po formalnościach blondyn zaczął zadawać mężczyźnie pytania:
-Panie Collins, jest pan pracownikiem mojego klienta, prawda?
-Zgadza się.
-Proszę powiedzieć. Czy zauważył pan jakiekolwiek oznaki romansu między pańskim szefem a jego sekretarką, Dafne Greengrass?
-Powiem to w ten sposób. Ona na pewno chciała go uwieść, ale on raczej nie zwracał na nią uwagi. Niejednokrotnie próbowała go poderwać. Zakładała krótkie spódniczki i bluzki z dużym dekoltem, żeby mu się przypodobać. Ale pan Nott był tym wszystkim tylko zażenowany.
-Czy kiedykolwiek widział pan mojego klienta i jego sekretarkę w jednoznacznej sytuacji?
-Nic takiego nie miało miejsca.
-Dziękuję, nie mam więcej pytań.
-To, że ich nie widział, nie znaczy, że tak nie było!- zdenerwowała się Hermiona. –Poza tym,  panie Malfoy, – zaakcentowała ostatnie dwa słowa – jak pan mi wyjaśni to, że całował się z inną kobietą? I czemu jej nie zwolnił?
-Tylko czekałem na to pytanie, Granger.  – uśmiechnął się kpiąco- Kazałem mojemu klientowi nie zwalniać jego sekretarki i udawać, że nic takiego się nie stało. Przy okazji, mój detektyw miał ją w tym czasie na oku. I obserwacja przyniosła rezultaty. Powołuję na świadka Michaela Twaina.


-Panie Twain…-  zapytał Draco kilka minut później – czego się pan dowiedział, śledząc pannę Greengrass? – mówiąc to spojrzał w stronę Dafne, która wyglądała na zakłopotaną.
-Otóż, obserwowałem ją po pracy. Pewnego dnia umówiła się na kawę ze swoją koleżanką, Pansy Parkinson, w kawiarni na Pokątnej. Usiadłem przy stoliku obok i podsłuchałem bardzo ciekawą rozmowę. Panna Greengrass chwaliła się znajomej, jak to dolała panu Nottowi Amortencji do Ognistej. Cytuję: ‘Najlepsze było to, że ta jego świrnięta żona weszła do gabinetu, gdy się całowaliśmy. Oczywiście on się ode mnie oderwał i zaczął ją przepraszać, ale i tak miałam niezły ubaw.’ Mam to wszystko nagrane. – wyjął z kieszeni dyktafon i odtworzył część rozmowy. Wszyscy na sali zamilkli i z osłupieniem wpatrywali się w przedmiot.
-Luno, mówiłem ci, że nigdy w życiu bym cię nie zdradził! Kocham cię! – zawołał po chwili zielonooki.
-Na-naprawdę tak było? – blondynka popatrzyła błagalnym wzrokiem na Dafne.
-Nic więcej nie powiem . – wyjąkała kobieta.
-Oczywiście, że tak było! Bo ci dwoje się kochają i nic nie jest w stanie zepsuć ich miłości. – tym razem odezwał się Draco. Cały czas patrzył na Hermionę, która stała i obserwowała całą sytuację z szeroko otwartą buzią.
-Hermiono, dziękuję. – szepnęła szatynce na ucho Luna. – Ja nie chcę tego rozwodu! – dodała głośniej i nie zważając na protesty sędziny, podbiegła do męża i go pocałowała. – Muszę ci coś powiedzieć. Będziemy mieli dziecko.
-Kochanie, tak bardzo się cieszę!

***

Brązowowłosa opuściła salę jako ostatnia. Nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą miało miejsce. Przegrała… i to jeszcze z Draconem Malfoy’em. Zastanawiała się, czemu cały czas na nią patrzył.. Zwłaszcza wtedy, gdy mówił o miłości. Idąc, wpatrywała się tępo w swoje dłonie. Nie zauważyła stopnia, o który się potknęła, i gdyby nie czyjeś silne ramiona, upadłaby na podłogę.
-Uważaj na siebie, Granger. – spojrzała na niego nieobecnym wzrokiem.
-Oni.. naprawdę się kochają…
-Tak. To prawdziwa miłość. Taka sama, jaka nas połączyła cztery lata temu. Przepraszam cię Hermiono,  nie zostawiłbym cię, gdyby mój ojciec. Groził, że cię zabije, a tego nie mógłbym znieść.  Jesteś częścią mojego życia.
-Kochasz mnie?
-Najmocniej na świecie. A Grace pokochałem, odkąd pierwszy raz ją zobaczyłem. Czy we troje możemy stworzyć szczęśliwą rodzinę?

-Mam nadzieję, że nie tylko we troje. – szepnęła mu do ucha i gorąco pocałowała.

...

A no! Wróciłam XD Nie będę się tłumaczyć, bo i tak nie mam nic na usprawiedliwienie.
I nie wiem, kiedy będzie kolejna. Jak będę mieć wenę.
No i mam nadzieję, że ta Wam się spodoba :p

#Iryna

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Serio mi sie podoba ale mam wrażenie że kiedyś się już natknełam na bardzo podobną miniaturkę ale pomimo wszystko bardzo fajna ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Serio mi sie podoba ale mam wrażenie że kiedyś się już natknełam na bardzo podobną miniaturkę ale pomimo wszystko bardzo fajna ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń